Magnolia chyba jednak ma wrzody

Ostateczne potwierdzenie byłoby endoskopią, ale i tak przy tym najważniejsze jest jak najmniej stresu i jedzenie kilka razy małymi porcjami... jak się spóźnię z karmieniem (jak dzisiaj - zagadałam się przez tel.), to żółty wymiot z pianą. Wet już to podejrzewała zanim jeszcze kokcydia odkryła, bo Magnolię kilka kłaków potrafiło mocno podrażnić (teraz już na szczęście nie jest tak źle); od tamtego czasu dostała jeszcze tolfedine (dałam tylko 3 dni plus zastrzyk pierwszego - i całe szczęście) i do tego baycox, który też daje w kość; no i wtedy już mi powiedziała, że Magnolcię jak najmniej stresować i jak coś nie jest niezbędne do podania, a tylko "dobrze by było", to jak jest bardzo oporna, to nie mordować. Ech... a jeszcze dzisiaj doczytałam o zrostach na płucach u Biby - Magnolia też zapewne jakieś ma, bo to jej oddychanie idealne nie jest, ale nie męczy się jakoś skrajnie szybko, tylko oddycha nie do końca idealnie - miałam nadzieję, że to tylko stres

Czytałam dzisiaj też o wrzodach u ludzi (moja Mama ma - od kilku lat jest spokój) - często się uważa, że to wina pewnej bakterii i tłuszcze ją antybiotykiem; zgłębiłam temat i znalazłam
to:
Helicobacter pylorii należy do nielicznych gatunków, które żyją w kwaśnym środowisku żołądka. Bakterie te należą do jego prawidłowej flory, nie są, więc żadnym patogenem, czyli drobnoustrojem chorobotwórczym. Co więcej, żyją one w pełnej symbiozie z organizmem człowieka, ponieważ w korzystny dla nas sposób regulują czynność żołądka. Chronią ten organ przed … nadkwasotą. Jeśli żołądek wytwarza zbyt dużo kwasu solnego bakterie Helicobacter Pylorii produkują białko, które hamuje wydzielanie kwasu. Niestety, osoby mające nieprawidłowo działający układ immunologiczny, reagują na obecność tego białka reakcją autoimmunologiczną manifestującą się odczynem zapalnym i owrzodzeniem. Zniszczenie kolonii Helicobacter pylori w trakcie długotrwałej antybiotykoterapii pomaga w wyleczeniu owrzodzeń, ale nie likwiduje problemu nadkwasoty. W dodatku, przewlekłe leczenie przeciwbakteryjne stwarza niebezpieczną dysbiozę jelit, co bardzo często staje się przyczyną przewlekłych dolegliwości trawiennych i zaburzeń czynności układu obronnego. Z kolei nieobecność jedynej bakterii zdolnej do regulowania w sposób naturalny wydzielania kwasu solnego w żołądku skazuje nas na przewlekłą farmakoterapię inhibitorami pompy protonowej (Omeprazol, Polprazol itd.). Leczenie to może spowodować przesadną alkalizację w środowisku jelit. W konsekwencji pogłębi zaistniałą dybiozę i stworzy środowisko dla rozwoju zakażeń grzybiczych w obszarze jelit.
Czyli hasło wet o "unikajmy wszelkich antybiotyków jak się da" oraz "niech pani jej daje probiotyk" było idealnie trafione; no i mówiła, że kokcydia mogą powodować objawy jak u Magnolki, ale głowy by nie dała, że to wszystko wina tylko kokcydiów i nie ma jeszcze innej współistniejącej przyczyny. Ale ona jest nie tylko wet, lecz miłośniczka kotów (i posiadaczka kilku), więc pewnie dlatego tak całościowo patrzy na kota i to na długie lata, a nie byle dzisiaj szybko był efekt. Kiedyś zaleciła jej przez 3 dni
ultradiar - teraz już wiem, dlaczego wtedy była taka szybka poprawa. Teraz już - odpukać - nie ma co tydzień wymiotów i strajków głodowych (widocznie się śluzówka podgoiła), ale do dobrze sporo brakuje - jakby mi przyszło przegłodzić ją na biochemię, to byłoby to niemożliwe. A trzustka w porządku - i w badaniach, i po zjedzeniu nawet samego masła zero problemów.
Ciekawe, czy strajki głodowe w schronie były już też efektem tego (stres po stracie opiekuna itd. pewnie zrobiły swoje), czy też z racji tych strajków tak się uszkodziła błona żołądka (a wrzody też mogą anemię wywoływać - tak jak kokcydia). Biedna ta moja Magnolcia - dobrze, że Fifi wtedy tak pomogła i że teraz jest u mnie, bo inaczej to by już jej dawno nie było po tej stronie TM, tylko była by za nim

koty po zmarłych chyba są jednak w najgorszej sytuacji

...