Hm. Dziwna historia. Akurat golilem sie w lazience, gdy wszedl Pan Kot. Wlazl do piasku, wykopal sobie dolek... ale nie przykucnal, jak zwyczaj kaze, tylko siusial z takiego polprzysiadu, niczym fontanna, czesc siurkow (calkiem intensywny strumien) do piasku, czesc juz za kuwete, po scianie (taaa, na szczescie kafelki). Nie bylo to takie wypiecie sie jak do znaczenia terytorium, nie bylo to normalne kucniecie do siurania. Nalal nie za duzo, nie za malo. Nie bylo widac, zeby mu sikanie sprawialo bol, czy zeby mial z tym jakies problemy. Zagrzebal to potem starannie i sobie poszedl. No coz, westchnalem, dokonczylem golenia, wystawilem kuwete, posprzatalem. Potem poszedlem wyrzucic efekty siurkow, a gdy wracam - kot siedzi w kuwecie. Juz po bozemu, w przykucku. Myslalem, ze teraz dolozy mi "numer dwa", ale okazalo sie, ze kot dosiural bardzo solidny sik. I znow - bez bolu, bez nerwow, staranne zagrzebywanie itd.
No to co on odwalil na poczatku? Nie ogarniam.
Jedno co moze byc wytlumaczenie, to wizyta mojego brata dzien wczesniej. Dodajmy, ze to czlowiek slusznego wzrostu i nader slusznej wagi (smialo by starczylo by zrobic z niego dwoch sredniej wielkosci ludzi

)), mowiacy glosem niskim i donosnym, ze az szklanki dzwonia. Nie jest maniakiem kotow, ale tez nic do nich nie ma - wiele lat zylismy w jednym mieszkaniu z kotami (dziecmi bedac) i nigdy nie widzialem zeby on mial cos do nich, a one do niego. Taka zyczliwa neutralnosc. A i teraz zdarza mu sie kupowac karme by dokarmiac glodne bezdomniaki w pracy (jest budowlancem), "a bo siedza takie chude stwory i sie patrza...".
Z niejasnych powodow moj kot, ktory kazdego - kazdego! - obcego chetnie obwachuje i jeszcze chetniej na niego wskakuje, darzy mego brata bezinteresowna niechecia. To jedyny czlowiek, na ktorego on syczy i prycha itd. Ogolnie na jego widok Mopik wlazi pod lozko i stamtad glosno wyraza swoja niechec. Byc moze czuje sie zdominowany jego wielkoscia, a dudniacy glos odbiera jako grozby etc pod swoim adresem? Bo na 100% moj brat nigdy niczego zlego mu nie zrobil, nawet nie probowal np. go straszyc, czy draznic. Ba, probowal poglaskac, ale kot od razu dal noge. Moze wiec po jego wizycie w ten sposob jakby utwierdza sie w tym, ze to "jego teren"?
Diabli wiedza.