Co do rachunku. Czas swoje robi i deczko ochłonęłam. To leczenie i leki + pasty dla 5 kotów w sumie. Moja pamięć zawodna zrobiła mi psikusa bo sobie zakodowała datę jej przyjazdu a nie wyjazdu. Zapomniałam, że p.Asia wyjechała 17.09 i zostawiła nam leki dla Tami a p. Piotrek przyjmując nas z nią i kolejnymi kotami zapisywał wsio na "rachunek". A potem był koniec m-ca, a potem nie było kiedy...
Rachunek opiewa na 700zł . Dużo i nie dużo.
Zła strona to taka, że dopiero zsumowane podliczenie uświadomiły TZ-owi ile to na futra idzie

Żył w błogiej nieświadomości martwiąc się o benzynę. Bo Janusz też jeżdżąc z kotami załatwia też wsio słowami " żona się rozliczy". No to się rozliczyłam.

Tłumaczyłam,że nie zawsze mamy taki nawał zwierzaków i to potrzebujących pomocy już i teraz. Na własne życzenie sami sobie to zrobiliśmy .
Wetka Asia zaproponowała ratalne spłacenie długu.
Siedział sobie biedny TŻ pod lampą jasno świecącą i w karteczkę się wgapiając tradycyjnie oczyskami przewracał. Oczyskami ubranymi w okularki by jasność do oczek dotarła. Ta jasność uświadomiła mu również, że codzienne mozolne wysupływanie diengów z portfela nie daje pełnego obrazu.I pożałował tego dnia codziennego co nam się zespolił w jeden termin.
To nieszczęsne podsumowanie nie odebrało mu pamięci ,że nasza rocznica ślubu wczoraj była. Uratował mnie przed 28 latami przed samotnością starej panny z kotami siedzącej. Zawsze miał dobre serce.

Alienor, dziękuję za wsparcie
