Myślę, że są to ekstremalne przypadki i istnieje bardzo znikome prawdopodobieństwo, że taki przypadek trafi na nas.
Poza tym w opisie jest informacja, że przed wydarzeniem, wszystkie koty żyły razem, bez możliwości wychodzenia, korzystały z tych samych misek z jedzeniem i z wodą, korzystały z tych samych kuwet. Nie wiadomo, jakie, jak często, czy i w ogóle były stosowane zasady higieny (mycie i odkażanie misek, kuwet, pomieszczeń, posłanek). Nie wiadomo, czy była kwarantanna dla kotów nowo przyjętych.
Z tabeli nr 1 wynika, że pierwszych sześć kociąt nie miało zrobionej sekcji, która potwierdziłaby FIP; jak również nie ma informacji, czy była to forma wysiękowa, czy nie. O ile formę bezwysiękową potwierdza sekcja, o tyle płyn zbierający się jamie brzusznej powiększa na go na tyle, że "naocznie" widać objaw. Tylko kot 1 miał potwierdzone wodobrzusze, a płyn został pobrany do analizy. Tak więc nie ma stuprocentowej pewności, że diagnoza była prawidłowa w przypadku pozostałych pięciu kociąt.
Nie staram się podważać wyników badań, ale myślę, że nas dotyczy to w bardzo minimalnym stopniu.
Schroniska, gdzie przebywa dużo kotów pod jednym dachem, są miejscami szczególnymi i koty mogą tam zarażać się nie tylko FIP.
Trzeba też pamiętać, że zarazić można się koronawirusem (ma go większość kotów), a nie FIP. FIP to choroba, zmutowany wirus FCoV, który jest śmiertelny dla kotów. W w/w przypadku badania skupiły się na serotypie II FCoV, który, wg. informacji z powyższych badań, jest odpowiedzialny za 2-30% przypadków zmutowania wirusa do postaci FIP.