Gretta pisze:Im dłużej zwierzaki są razem z nami, tym trudniej nam żyć bez nich
To prawda, 13 lat to kawał czasu. Ale wydaje mi się, że to minęło ot tak, że był z nami za krótko, że nie zdążyłam się nim nacieszyć. To dla niego urządzałam ogród, sadziłam rośliny i krzewy takie, żeby mógł się w nich chować, leżeć i odpoczywać.
Teraz spoczywa pod jednym z takich krzewów. Pięknie kwitnie wiosną, myślę że wybrałam dobre miejsce...
Wiem, że już nie pokocham żadnego kota tak jak jego, moje serce będzie zajęte przez Jennego do końca mojego życia. Tam już więcej nie ma miejsca. Mam jeszcze dwie kotki : Maję i Lenkę. Też je kocham, ale to inna miłość. Wydaje się taka powierzchowna, nie jestem z nimi tak zżyta jak z Jennym.
Dziś nawet nie wiem, czym Jenny tak zaskarbił sobie moje silne uczucie, to dziwne, ciężko to wytłumaczyć, sama tego nie rozumiem. Połączyło nas coś silnego, jakaś więź, zawsze czułam gdy coś go bolało, po jego spojrzeniu wiedziałam w jakim jest humorze.
Jak mieszkaliśmy w bloku to bawił się ze mną w chowanego. Ktoś powie niemożliwe, z kotem się nie da tak bawić. Ale Jenny potrafił. Ja się chowałam, a on chodził po mieszkaniu i mnie szukał. Zaglądał do pokoju, do szafy, za kanapę. Jak mnie znalazł, wyskakiwałam, on wtedy uciekał, a ja znowu się chowałam. Musiałam ciągle wymyślać nowe kryjówki, bo on pamiętał gdzie się chowałam i najpierw tam szedł sprawdzać. Taki był Jenny: mądry i zabawny. Czasemi też niedobry, niszczył meble, drapał kanapy.Ale mając kota człowiek liczy się ze stratami. Bo czymże są zniszczone meble i pozaciągana tapicerka w porównaniu z radością którą zwierzak nam daje...
Tyle wspomnień...Tyle radości i śmiechu...Tyle łez i żalu...