Witam wszystkich, szukam pilnej pomocy, gdyż nie wiem co robić. W czerwcu tego roku wzięłam schorowanego kota ze schroniska. Po drodze mieliśmy wiele przygód, w połowie lipca tak wyszło, że pojawiła się u nas mała kotka. Jedno i drugie miało od początku duże skłonności do infekcji, kk, przeziębienia - ciągle coś się działo, ale poza tym wszystko było w porządku. Wydawało się, że kocurek wszystko co najgorsze ma za sobą. Do czasu, jak około 2-3 tygodnie temu miał on problem z oddawaniem moczu. Nie robił prawie trzy dni, skończyło się na cewnikowaniu, stwierdzenie nielicznych struwitów, zalecenie karmy leczniczej.
Po wyjęciu cewnika kot zaczął tracić apetyt. Jadł coraz mniej, aż zupełnie przestał. Stał się osowiały, pojawił się u niego po raz kolejny katar, charczenie, wysięk z oka. Został po raz kolejny podleczony, jednak osłabienie i brak apetytu - bez zmian. Kot miał zawsze bardzo duży brzuch, więc był wielokrotnie badany na obecność płynu w jamie brzusznej, jednak nigdy go nie stwierdzono. Do wczoraj...

Płyn jest żółty, gęsty, kleisty. Usłyszałam, że to FIP, że nic więcej nie da się zrobić i że mam podjąć decyzję. Przepłakałam pół dnia z myślą, że to koniec, że cała nasza walka na nic, że stracę mojego przyjaciela po tak krótkim czasie. Później uspokoiłam się, zaczęłam szukać infomacji, czytać. Zaczęłam mieć wątpliwości. Wieczorem pojechałam odebrać kota, który został tego dnia na kroplówce, kiedy jeszcze nie było wiadomo, że to może być FIP. Kot był już "odstawiony", jakby decyzja zapadła, kroplówkę przerwano. Miał mieć zrobiony profil trzustkowy, jednak zrezygnowano z tego, ja nie protestowałam, ponieważ byłam wtedy w szoku. Gdy go odbierałam, nie potrafiłam podjąć decyzji, ostatecznie wzięłam go ze sobą i zaczęłam szukać innego lekarza.
W końcu trafiliśmy na sensownego, młodego lekarza, który zbadał kota bardzo dokładnie. Powiedziałam mu o płynie, on jednak zrobił ponownie bardzo dokładne usg i zalecił dodatkowe badania. Na pewno kocurek będzie miał zrobiony stosunek A/G, test na obecność koronowirusa (wiem, że on nic nie znaczy, ale jednak chcę zrobić wszystko), jeśli się nie mylę to na także ilość przeciwciał i być może coś jeszcze, teraz już nie pamiętam. Krew ma jechać do Niemiec, natknęłam się na forum na wypowiedzi mówiące o tego typu badaniach, może ktoś mógłby mi powiedzieć czym one dokładnie są i czy dadzą nam jakieś rozsądne odpowiedzi? Co jeszcze mogę zrobić, co badać?
Kot jest bardzo słaby, większość czasu leży i drzemie, jednak prawie nie śpi takim twardym snem. Dziś po pobraniu krwi dostał dzisiaj zastrzyk na zbicie gorączki (39,8), podałam mu także po powrocie do domu 1/4 Peritolu na apetyt i dziś kot zaczął jeść. Niestety od czwartku nie wypróżnia się, tego dnia, jeszcze w poprzedniej lecznicy, miał zrobioną lewatywę, ponieważ miał koszmarnie zatkane jelita. Dziś lekarz stwierdził, że jelita puste. Mocz oddaje w normie, nie zauważyłam, by miał inny kolor, choć na drewnianym żwirku trudno mi to stwierdzić. Pije całkiem sporo wody. Niestety ma trochę zatkany nos, lekki katar, ponownie wysięk z oka - a więc ponownie koci katar, bądź przynajmniej przeziębienie. Jego układ odpornościowy raczej kiepsko funkcjonuje. Jakiś czas temu miał podane 3 serie Zylexisu, ale jak widać niewiele to pomogło. Podawałam mu także zapobiegawczo Immunodol, jednak przestałam kiedy przestał jeść, a teraz boję się do tego wracać, bo wyczytałam, że zwiększanie odporności przy FIPie karmi wirusa, czego nie chciałabym robić.
Wyniki z 24.09:
Alat 64 U/l
Aspat 40 U/l
Kreatynina 0,9 mg/dl
Mocznik 14 mg/dl
Glukoza z wczoraj - 152.
Morfologii nie podaję, gdyż dowiedziałam się dzisiaj, że wyniki z laboratorium ludzkiego są niemiarodajne. Czekam na nowe (z rozmazem). Jeszcze jedna ważna rzecz - tydzień temu kocur miał żółtaczkę. Dzisiaj w normie.
Nie wiem, co robić. Na wyniki czekam około tygodnia, może krócej, jak dobrze pójdzie. Co w tym czasie? Jak pomóc kotu? Jeszcze jeden lekarz, do którego chciałabym pójść, ma urlop do 2 października. Pytałam o hemobartonelozę, ale usłyszałam, że to mało prawdopodobne. Wierzyć, czy nie wierzyć? Błagam o pomoc.
Edit: gorączka spadła. Nie umiem stwierdzić o ile dokładnie, ponieważ mam kiepski termometr, który zaniża wynik (jakiś niedrogi, elektroniczny) i pokazuje u mnie (mierzone pod pachą) 35,8, a u kota 35,5. Tak czy siak, na pewno nie ma już 39,8 jak dotychczas. Gdzieś natknęłam się na stwierdzenie, że przy FIPie bardzo trudno jest zbić gorączkę. Czy to prawda?