Nie mam siły pisać, przepraszam...
Od wczoraj Wilson ma dom!
Dwie fajne dziewczyny przygarnęły go. To pierwszy ich kot, więc miały mnóstwo szczegółowych pytań. Przyjechały zobaczyć, a następnego dnia malec już pojechał do nich. Śmiało wyszedł z transportera i bardzo dokładnie zwiedził mieszkanie. Zrzucił głośnik z parapetu, co zostało skomentowane:
a ja myślałam, że przygotowałam bezpieczne mieszkanie. Trzeba będzie jeszcze raz na wszystko popatrzeć. Wlazł w każdą szparkę. W przedpokoju zobaczył okropnego wroga... w lustrze... Buczał na niego okropnie, wyginał grzbiecik i robił szczotę z ogona. W końcu stwierdził:
potem się tobą zajmę. Nie chciał do mnie podejść na do widzenia, zbyt zajęty...
W nocy płakał. Pewnie tęsknił za rodzeństwem. Oni również płakali.
Pięknie pokazał, jak prawdziwe koty korzystają z kuwety. Apetyt go nie opuścił.
Trzymajcie kciuki, żeby mu się ułożyło jak w bajce