Święta Krowa II. Jeże, jeże....i wiosna :)

Sprzątając znalazłam ustrojstwo do puszczania baniek.....
Pruszyn zjawisko obserwował z zaciekawieniem, ale i dystansem, Maludzie bańka rozprysnęła się na nosie, co wywołało całą serię skarg i zażaleń, trzeba było kotka wziąć na rąsie i wynieść ze strefy zagrożenia :roll:

.
Krowa poczuł w sobie ZEW i dzielnie uwijał się, żeby dopaść i popacać wszyściuteńkie bańki.

kot z czterema uszami :wink:

ale dzielne kocisko :ok:

super zabawa

szkoda, że na moich nie robią wrażenia...

Jaki wielki Krowa

i oczywiście śliczny :1luvu:

nie chce ktoś Krowisi, mam do oddania około 2,5 miesięczna króweczkę, którą zgarnęłam z chodnika tydzień temu :wink:

pozdrawiam Was cieplutko :1luvu:

zapracowana

ach, tutaj jesteście.

zniknęło mi forum gdzieś Krowa w czeluści, a ja się naczytać o nim chciałam. cudny jest. :1luvu:

podpisano
cicha śródnocna podczytywaczka.

hej wilberku Wspaniały :1luvu:

co słychać u Ciebie i chłopaków :?:

pozdrawiam Was cieplutko

CUDNY KROWA!!!

Ale pięknie wyrósł!!!

Witam wieczornie, przysiadłam sobie i.....

[url=http://naforum.zapodaj.net
/cb5462d3e325.jpg.html] Obrazek

[/url]
Jakem Krowa

Książe, hrabia, "delicyje " kocie.

czasem lubię tego gnojka, parweniusza :mrgreen:

Krowa i jego krowi kocyk.

Wszystko jest "daj" :roll:

Och, zbyt gwałtowne ruchy są "faux pas" :twisted:

Krowencjusz, Krowiśnia, Krowaśnia

ametyst55 pisze:
nie chce ktoś Krowisi, mam do oddania około 2,5 miesięczna króweczkę, którą zgarnęłam z chodnika tydzień temu

Polecam Krowy, są naprawdę cudowne

Krowencjusz "na ten przykład " ekchemmmm... :oops:

I wcale nie to, ze matka chwali, bo "swoje", nie, nie, nie...
Krowa to kocię o naprawdę miłym usposobieniu, taki rezolutny wiejski dzieciak z wiecznie uśmiechniętą mordką, jest ciekawski, uparty, bardzo ambitny i odważny. Czasem bywa też kłótliwy, zwłaszcza jak słyszy słowo "nie", patrzy mi wtedy bezczelnie w twarz i miaukoli szczekająco, mówię : nie kłóć się z matką gówniarzu !
Konflikt pokoleń :roll:

Nie mogę powiedzieć, że rośnie mi piękne dziecko, te łatki na pyszczku nadają mu taki jakiś nieporządny wygląd, takiego małego gavroche ale nadrabia urokiem osobistym i taką jakąś rozczulającą delikatnością :oops:

Niesamowite jest obserwować jak bardzo różne charaktery ma cała trójka, jak różnie podchodzą do rozwiązywania problemów.
Na kwaterze jest szafa, stanowi etap w drodze na antresolę. Pruszyn "załapał" natychmiast, precyzyjnie obliczył wysokość wyskoku i już był na antresoli, Maluda :roll:

przecież on nie będzie, przecież to wysoko, na początku robiłam za windę, potem się zbuntowałam włażenie na szafę z ośmiokilogramowym kotem pod pachą

obłożyłam poduchami i radź sobie sam, spróbował, nie udało się, dwa dni nie wchodził w końcu się nauczył.
Krowa od początku próbował, ale był za mały, to jest około półtora metra wzwyż, nie udawało się, próbował, próbował aż przedwczoraj się udało :ok:

dumny był z siebie niesłychanie :kotek:

krótki "kotmiks"

Według jaśnie nam panującego Maludy, to jest najwłaściwsza pozycja do polowania :mrgreen:

Poluje się tak...

Lub tak...

Po polowaniu...
Janie, cygaro i brandy do gabinetu :mrgreen:

A pisałam, że Krowy są najlepsze! :piwa:

A że niektóre nieco krzywo pomalowane? Cóż z tego?...

witaj wilberku kochany :1luvu:

nareszcie mogłam nacieszyć oczy :lol:

cudnymi kotkami :1luvu:

tylko tak spytam...a gdzie Pruszon :?:

ucałuj te cudne mordeczki ode mnie

Ale fantastyczne zdjęcia ! I jakie Koty !!!

Dziękujemy piszącym, zaglądającym, to bardzo miłe :oops:

.
Sama jestem trochę introwertyczką, stąd nieczęsto się gdzieś dopisuję, taka cicha podczytywaczka :wink:

Pan Pruszyński jest, jest, najczęściej jako czarna plama w aparacie :twisted:

No i pochorował mi się Krówcia, jak bardzo łatwo jest przegapić u malucha, ze coś się dzieje niedobrego...
Niby nic mu nie było, wczoraj jakby mniej żywotny, ale za piórkiem ganiał, może mniej jadł, dzisiaj rano skubnął ze śniadania i taki siedział troszkę jak kurczaczek, pomacałam uszka - gorące, temperatura: 40,6 C. Absolutnie nic w jego zachowaniu nie wskazywało na aż taką gorączkę.
W transporter, taxi i do kilniki, chyba wyłapaliśmy same początki złego, dostał trzy kłujki i dał popis przy pobieraniu krwi.....wokalny :evil:

.
Jak długo żyję nie słyszałam, żeby z tak mikrej gardzieli wydobywał się taki wrzask, przeciągłe piskliwe wycie, postawił do pionu całą poczekalnię, nie, nie wyrywał się, nie drapał, nie gryzł, za to rozwinął takie rejestry wokalizacji, że świdrowało w uszach i jeżył się meszek na grzbiecie.
Jakby go co najmniej obdzierano ze skóry :roll:

Najgorsze ze wszystkiego dla Krowy było nie samo wkłucie igły, ale trzymanie/unieruchomienie łapki, mimo, że Pan Pobieracz robił to naprawdę delikatnie, bez żadnego golenia, wkłuł się bardzo sprawnie za pierwszym razem.
Na zastrzyki zabrali go już w czeluście kliniki, nie chcieli mi uwierzyć, że kłujki to on znosi dzielnie :oops:

chyba obawiali się, ze znowu włączy syrenę i przepłoszy resztę pacjentów.
Po powrocie zjadł pół saszetki, potarmosił piórko, teraz trochę podsypia. Nigdy dotąd nie był leczony, więc myślę, na antybiotyk powinien zareagować szybko.
Temperatura mu spadła, prawdopodobnie to jakieś podziębienie, raczej nie wirusówka.
Wyniki krwi w normie, osłuchowo płuca i oskrzela też czyste, powiększone węzły chłonne pod żuchwami.
Coś się zaczęło zaczynać, do trzech dni powinno pójść sobie precz....oby.

Włochate skarbonki :twisted: