Tak jak pisałam, byliśmy w odwiedzinach u maluchów, są absolutnie przesłodkie. Łucja to delikatna panienka, a z Kubusia jest mały łobuz, któremu brak oczka i lekkie zamglenie drugiego nie przeszkadza absolutnie w niczym, co nas zadziwiło, to było nasze pierwsze spotkanie z nie w pełni sprawnym kotkiem. Chłopaczek jest fantastyczny, odważny i ciekawski, a do tego śliczny - jasnobeżowy z białymi skarpetkami - dał się wygłaskać, a potem poleciał zwiedzać gabinet - nasze prezenty zostały zignorowane, bo świat poza klateczką okazał się fascynujący. Swoją drogą, nie wiedziałam, że w szpitaliku będzie tyle kociastych, gdybym wiedziała, przyniosłabym więcej zabawek. Mam nadzieję, że maluchy podzielą się przysmaczkami i pożyczą pozostałym chociaż wędkę i piórka.

Łucja ma piękne brązowawe oczka, jest prawdziwą kocią damą, ostrożniejszą przy wędrówkach niż jej kolega. Wzięta na ręce pięknie się rozmruczała i weszła mi na ramię, a potem na kark (Skąd taki szkrabik wiedział że boli mnie kręgosłup szyjny?

), pieszczoszek z niej! A jak zagląda człowiekowi w oczy... Widać, że lubią się z Kubusiem i byłoby super gdyby razem znalazły dom. Jak już wyzdrowieją, chętnie opłacę pakiet ogłoszeń dla maluszków (Chociaż, gdybyśmy mogli, najchętniej sami zgarnęlibyśmy tę dwójkę, oraz przynajmniej jeszcze dwa inne koty z tej lecznicy, a najlepiej wszystkie...), proszę też o nr konta, to wpłacę, niewiele, ale zawsze, na leczenie Łucji, tak jak obiecałam.
Lucja100, mam prośbę, czy mogłabyś zapytać Wetkę (tak na marginesie - miała do nas anielską cierpliwość - zwaliły Jej się na głowę dwie zupełnie obce osoby i miziały koty, do tego gadały jakieś dziwne rzeczy i zadręczały Ją pytaniami, możesz Jej od nas raz jeszcze podziękować?), o samopoczucie czarnego dorosłego kocurka, prawdopodobnie z depresją - nie chciał jeść, z tego co wiem, w lecznicy jest chyba od dość niedawna? Rozczulił mnie - kiedy zaczęłam do niego mówić, żeby się nie poddawał i jednak jadł - wyciągnął w moją stronę łapkę. Sprawiał wrażenie bardzo smutnego, mam nadzieję, że się pozbiera. Była tam jeszcze młodziutka krówka, na moje oko 3-4 miesięczna, siedząca w boksie z siostrami, ona też nie chce jeść, nie wiadomo dlaczego. Kiedy włożyłam palec do klatki, zaczęła się o niego ocierać, a gdy wzięłam ją na ręce, wtuliła się we mnie i zaczęła głośno mruczeć. Niestety, zrobiło się późno i musieliśmy wyjść. Mała wróciła do boksu i zaczęła płakać, wisiała na kratce jak małpka, a ja poczułam się jak zbrodniarz...

Ta króweńka przypomina mi moją ukochaną Honorcię, akurat w dniu naszych odwiedzin przypadała 4 rocznica śmierci naszej koteczki

Możesz o nią też zapytać i wygłaskać? Gdzie trafiają bezpańskie kociaste z tej lecznicy, jak już wyzdrowieją?
Bardzo prosimy o wymizianie od nas Łucji i Kubusia.
Kiedy ja wreszcie wygram ten milion????
Pozdrawiam cieplutko!
