Przez niektóre indywidua na forum zostałybyśmy nazwane zbieraczkami.
A niech se baby plują, niektórym trzeba wybaczyć, albowiem zatracone w samouwielbieniu nie wiedzą co piszą.
W moim domu życie płynie bardzo sennie ale smutno.
Na drugi dzień po adopcji Dudusia malutki Gapcio zachorował. Sprawa zrobiła się poważna, kiedy maluch zaczął kuleć na przednią łapkę. Ponieważ wiem do czego może doprowadzić i czego objawem jest taka kulawizna, umarłam ze strachu. Od razu w tym dniu dostał zastrzyki, doustnie i podskórnie immunostymulatory, smarowanie nadżerek na języczku balsamem Szostakowskiego. Dzisiaj w 3 dniu choroby temperatura spadła z 41,5 do 39,5 stopni. Jednak sam nic nie je, muszę go karmić strzykawką.
Jest bardzo smutny, nie chce się bawić i chyba również tęskni za braciszkiem.
Mąż chodzi za nim i chce go zabawiać, jednak Gapcio nie chce ulec jego zachętom, nawet nie chce oglądać bajki z kotem Filemonem. Uwielbia spać na ogrzewanej podłodze w kuchni, więc mąż stwierdził, że musi dotrzymać towarzystwa małemu, i tak chrapali razem

