Wszystko wskazuje na to, że jutro.
Położyłam się wczoraj późno, po 23, Lori chwilę była na parapecie w kuchni, ale strasznie burczała na Chrapka i Krzysia, którzy kuchnię okupowali (nie wiem, czemu, o tej porze koty idą spać, a nie żebrać o jedzenie

), więc po kilkunastu minutach odniosłam ją do łazienki. Położyliśmy się spać. Po chwili z łazienki rozległ się płacz. Stwierdziłam, że co będzie, to będzie, otworzylam drzwi. Najpierw była trochę w kuchni, to słyszałam. Później przydreptała do pokoju, poszła na parapet. Posiedziała cichutko (Chrapek już się nie interesował). Później poszła. Gdzieś. Nie wiem, gdzie, bo zasnęłam

Obudzilam się przed 5, sprawdziłam pokój, kuchnię - Lori nie było, więc zamknęłam łazienkę bez włączania światła, żeby jej nie niepokoić. Ciekawe, jak długo zwiedzała, zanim wróciła do łazienki.