Sama chciałam...
Niczyja wina, że opiekun z przechowalni to organizm prosty i słabo znający się a tamtejszy wet to debil.
Ziemniak jest słodki, normalnie batat.
Już mniej więcej kuma, że w domu sikanie nie jest mile widziane, w nocy spał w sypialni bardzo grzecznie (co nie znaczy, że przewidująca pańcia nie zabezpieczyła nisko stojącego kompa i upeesu jego, w razie jakby pieseczkowi w nocy zachciało się siusiu) rano wrąbał na śniadanie mokre już pół na pół z chrupami, a na kastrację jesteśmy umówieni na jutro rano w Falenicy. Gdybyśmy byli fundacją to dostalibyśmy zniżkę, więc teżet zaczyna przemyśliwać, czy by nie warto było.
Nie wiecie ciotki jak to jest, może chociaż żarcie od podatku można by odpisywać...?
Mniejsi panowie podpisali pakt o nieagresji...

a największy się odczepi, jak pozbędziemy się jajek.
W skrócie o kotach - kuweta silnie zasiusiana, chrupek sporo ubyło, mokrego trochę też, kupa też obecna. Niestety, fakt, że są dwie sztuki komplikuje sprawę, bo może tylko jedno funkcjonuje, a drugie wcale. Ale za cholerę nie wiem, jak to stwierdzić.
Podusia na parapecie została zaszczana ale już się wyprana suszy.
Oddalam się na razie do innych zajęć...