mb pisze:pwpw pisze:mb pisze:(...)
Nie angażowałam w to wolontariuszy, bo wiedziałam, że i beze mnie mają co robić.
O ile dobrze zrozumiałam, to ci państwo niejako zostali zaangażowani przez wolontariuszy.. odpowiedzieli na apel : kot w schronie odchodzi na depresje

To co innego, niż pójście do schronu by wziąć kota, schronowego, no schronową niewiadomą z pokoju adopcyjnego..
Tylko jednego kota adoptowałam wprost ze schroniska. Pozostale od organizacji, po apelach.
Ale uważałam, że właśnie po to adoptowałam te koty, aby zrobić im diagnostykę, poobserwować je wnikliwie i leczyć, jeśli zajdzie taka konieczność.
No widzisz, Ty miałaś takie doświadczenia, Ci państwo inne (kot z depresją, daj dom, kochaj, daj spokój i czekaj aż kot do ciebie wyjdzie), nawet opisywali stan kota święcie nadal wierząc w depresje.. Nikt ani przy adopcji, ani później nic im nie powiedział, nie zaniepokoił się, nie zasugerował choć weta, nie zadzwonił, bo były zdjęcia, a kot w schronie nie stawał na łapki (no depresja), aż mleko się rozlało.. Przybyła pani, i tu nie dojdziemy, czy ich oszukała, czy oni jej kota wciskali... W każdym razie koniec końców tylko oni są tym złem wcielonym

Od co, tylko oni zawili, kot pachniał moczem, o sorry jego skóra, choć do dziś nie wiem, jak kotu można powąchać skórę, z pominięciem sierści.. Od tego się zaczęła nagonka, która nie wzięła pod uwagę, tego, co było wcześniej.. Bo może nie tylko oni winni, może chcieli dobrze, a zabrakło doświadczenia.. Szybko, bo już tego samego dnia zostali odsądzeni od czci i wiary

I tak to się zaczęło

Lawina ruszyła.. Efekt? Skoro DT ma zrzeczenie w dłoni, tak, czy inaczej nabyte, to ono rządzi, ono ma rację.. No dla mnie to nie takie proste.. Bo jeśli ci ludzie naprawdę ufali, to ufali i w sprawie depresji i leczenia i konieczności zrzeczenia się.. No i mają za swoje
