morelowa pisze:A jak Ty, hanelko, sie w tym wszystkim, w tym psiokocim bałaganie, czujesz ?
Daję radę

Otworzyłam dziś rano oczka zielone... Górna szafka na regałem otwarta na oścież, a w środku siedzi...
Kardamoś.
Ze swoją najbardziej rudopokraczną miną, jaką ma w zestawie i patrzy na mnie w jakimś zabójczym przykucu.
I jadł dziś, jakby mu smakowało

Maluchy zaliczyły weta. Dzięki tajdzi za podwózkę i sponsoring

Wetka podzieliła moje zdanie, że są jakieś takie za bardzo rachityczne, jak na trzy tygodnie siedzenia w domu i jedzenia tyle, ile jedzą. Gdzie to przepada?
Najmarniej wygląda Wilson.
Jelitka mają ciastowate. Trzeba będzie podleczyć chucherka
Dzieciaki są już zupełnie uczłowieczone.
Nawet Misia nie czajniczyła się zupełnie. Bałam się, że w nowym miejscu trzeba ją będzie wydobywać z zakamarków, a tu pełne zainteresowanie otoczeniem.
Wilson dystyngowany, ale spenetrował gabinet i wszystko go ciekawiło.
Jasiek - zbój florkowo-piotrkowy. W radosnym uniesieniu rozniósł gabinet. Udało mu się być jednocześnie absolutnie wszędzie. Spotkał nawet straszliwego potwora, czyli swoje odbicie w drzwiczkach szafki. Nie przestraszył się jednak. Nastroszył ogon jak wiewiórka i skoczył z hukiem na wroga. Niech dupek wie.
Cała trójka dzielnie walczyła przy podawaniu leków. Najzajadlej drobniutki Misiek. Ręce pani doktor długo to będą pamiętać...
Ze względu na Kardamonika, Wiewiórkę, Kocidę i w ogóle wszystkich dziadeczków i chorutków nie mogę połączyć maluchów ze stadem. Starszaki mogą tego nie wytrzymać.
Szukamy domów. Pilnie! Na cito! Już!