izydorka pisze:Czytałam poprzedni wątek i opis sytuacji przekazania kota. W ogóle się nie dziwię, że dziewczyny się nie odzywają, bo tamte rozmowy były poniżej poziomu i nie mam tu na myśli poziomu osób z fundacji.
Nie jestem jakoś specjalnie inteligentna, ale wiem, że depresja generuje problemy również fizyczne. I dla mnie oczywistą rzeczą jest, że jeśli kotu szuka się domu na cito, bo kot nie wyrabia psychicznie, to opiekunowie MUSZĄ być w kontakcie z wetem.
A jak kotu się pogarsza, to nie wzywam fundacji tylko galopuję do weta.
Jaki kot jest można było się domyślić z opisu w wątku.
A już najgłupszą rzeczą, jak dla mnie, jest usiłowanie, po konflikcie, załatwienia sprawy publicznie, przez forum internetowe.
A mnie to nie dziwi, ja biorąc moją Dori z KP, dzwoniłam do dziewczyn o wszystko i z wszystkim... i nie galopowałam do weta.
Nie miałam doświadczenia i szukałam wiedzy u "mądrzejszych" od siebie.
Co do załatwienia sprawy publicznie, rozumie tych ludzi, kiedy człowiek jest bezradny łapię się wszystkich metod, aby odzyskać co stracił.