Moderator: Estraven
pwpw pisze:Nie znam sprawy i w sumie nie powinnam się wypowiadać (tyle co wczoraj przeczytałam)...
Dziwne jest dla mnie zrzeczenie się kota przez dorosłych ludzi..
Dziwne też to, o ile tak było, że kota wydano w ciężkim stanie: film na FB z schronu, gdzie kot nie wstaje nawet lekko uniesiony opada ponownie na posłanie ... do ponoć niedoświadczonych ludzi i nikt nie dzwoni, nie pyta, nie interesuje się, czy nadzoruje? Tak było? Jeśli tak, to w tej trzytygodniowej zwłoce nie tylko oni są winni..
Jestem w stanie zrozumieć ludzi, którym wmówiono (tak było?), że kot ma tylko depresje i trzeba go kochać, że czekali, o ile jadł choć trochę, tak jak na FB piszą..
Reszta to słowo przeciw słowu.. I brak woli dogadania się. I sporo oskarżeń, też sporo gromów, których tu tym ludziom nie szczędzono po pierwszej wzmiance o odbiorze kota... Nie wiem, jak było, ale źle to wygląda z obu stron.
Zaznaczę z nadzieją, ze sprawa jednak pójdzie w dobrym kierunku, choć dziś na to nie wygląda..
pwpw pisze:Dziwne jest dla mnie zrzeczenie się kota przez dorosłych ludzi..
Olinka pisze:pwpw pisze:Dziwne jest dla mnie zrzeczenie się kota przez dorosłych ludzi..
Ja na przykład też bym się zrzekła, gdybym się dowiedziała, że z formalnego punktu widzenia, w takiej sytuacji, tak trzeba. To mnie akurat w ogóle nie dziwi.
pwpw pisze:Olinka pisze:pwpw pisze:Dziwne jest dla mnie zrzeczenie się kota przez dorosłych ludzi..
Ja na przykład też bym się zrzekła, gdybym się dowiedziała, że z formalnego punktu widzenia, w takiej sytuacji, tak trzeba. To mnie akurat w ogóle nie dziwi.
Może i racja, zależy jak ta rozmowa przebiegała, ale tego już nie dojdziemy..

Mieliśmy kociaka ,ale on w domu prawie nie przebywał, latał po terenie miał okno od piwnicy otwarte, przychodził zazwyczaj jak był głodny także taki pół dziki nie przebywał w domu. A objawy takie jak kaszel czy charczenie są od razu widoczne i niepokojące, u Marlona oprócz tego że się chował i chodził tak jak by był sparaliżowany strachem nic innego nie było widać. Także pierwszego i tego kotka to zupełnie inna bajka.ASK@ pisze:A ja mimo wszystko się dziwię. To nie był państwa pierwszy kot. Wcześniejszy był u was z problemami zdrowotnymi i jakoś nie trzeba było 'kopa" dla właścicieli by z TYM kotem chodzić do weta. Umieli już patrzeć na kota z problemami, wyciągać wnioski, leczyć... Raptem NIC już nie wiedzieli? Stracili wrażliwość? Nie zauważyli?
Cały czas jest pisane o tym jak ktoś kiedyś tam zaczynał i uczył sie na swoich pierwszych podopiecznych.Cały czas usprawiedliwiają sie właściciele nie wiedzą i takimi tam nie wspominając ani słowa o tym, że już doświadczenie mieli. I nie wykorzystali go.
Cały czas jest mówione, pisane że nikt ze schronu nie dzwonił i nie dowiadywał się. Ale to działa w dwie strony. Mogli i oni. Nic nie zwalnia od myślenia. Nic nie zabraniało sięgnąć po telefon.
A to jak szkalowano, atakowano i w nie wybredny sposób na forach publicznych oczerniano osoby podając dane osobowe i nie sprawdzone info jest karygodne. Jeśli państwo mieli tak mocne dowody winy,że publicznie można je było podać trzeba było iść do sądu. Ale i tak prawo nie pozwala na takie praktyki zanim wyrok nie zapadnie. Zachowanie byłych opiekunów było poniżej krytyki. Pomijając wszystko inne to było obrzydliwe.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości