Kociaki szybciej znajdują dom.
Ale Buba, po tych kilku miesiącach.. jak widzę zdjęcia jak sobie poustawiała cały dom

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
karolink pisze:Kajtuś ma się dobrze, tylko jego kupki bardzo śmierdzą, nie wiem czy to powód do zmartwienia. Za kilka dni jestem umówiona na kontrolę u weta jeżeli chodzi o jego zakażenie więc zapytam.
Dziś kiedy Kajtuś, który na stałe przeprowadził się do pokoju syknął na Diabełka, ten podniósł na niego łapki, w sumie to bardziej jakby do zabawy niż bitwy, ale sądzę, że był nieco zirytowany , na szczęście nie doszło do jakieś bitwy czy gonitwy.
Zamówiłam kropelki bacha , gdzieś tu na forum w wątkach o dokacaniu znalazłam adres i oczywiście zostałam tam poproszona o opisanie problemu. napisałam ,że nie ma jakieś tragedii, Diabełek i Puszek zrelaksowani, bawią się ze sobą, mają apetyt, a Kajtek póki co na nie syczy, ale nie porywa się do jakiś gonitw. W miarę swobodnie też podchodzi do miseczek i kuwety, czasem sobie przejdzie dookoła domu, ale głównie śpi, tym się jednak nie martwię, bo kotuś przecież na antybiotyku. Na szczęście wszystkie objawy z górnych dróg oddechowych ustąpiły. Na fb można zobaczyć nowe zdjęcia, nie umiem tu wstawić.
Kajtek oczywiście u mnie zostaje. Teraz widzę, że nie byłoby miejsca na 4 kotka, dlatego z ogromnym bólem serca, ale nie biorę do siebie Alberta, zaadoptowałam go wirtualnie. Wiem, że to dobra decyzja tzn. że nie wezmę 4 kotka, ale trochę się obawiam, żeby Kajtek tego nie odczuł tzn. moich emocji związanych z całą tą sytuacją. jest też jeszcze jedna kwestia, co jeżeli Kajtek nie zaakceptuje Diabełka i Puszka, gdyby były dwa pokoje można by to jakoś pogodzić, ale w jednym pokoju raczej na dłuższą metę się nie da. Choć pewnie to za wcześnie by rokować jak się między nimi ułoży.
Może w ogóle lepiej było się ograniczyć do dwóch kotów, ale teraz już tego nie zmienię, zresztą Kajtkowi groziła ulica, a ja zaangażowałam się w forum i nie mogłam przejść obojętnie wobec takiego apelu. Nie żałuję tej decyzji, żałuję trochę tego co stało się potem, ale i tu mogę mieć pretensje tylko do siebie.
Podzielę się jeszcze czymś co sprawia, że trudno mi, nie jest tak że nie radzę sobie z emocjami, ale mi trudno.
Krótko przed historią z Kajtkiem i moją bytnością na forum latem 2013, bo w 2006 odnośnie Misi miałam jakieś wejścia, bardzo bliska mi osoba obserwując mnie, moje warunki, generalnie przyglądając się z boku mojemu życiu zbierała się na rozmowę ze mną o tym, że mogłabym stać się DT, tak generalnie, służyć jako DT.
Po historii z Kajtkiem wiem, że już nie będę DT, nie umiem, w głównej mierze dlatego, że po prostu tak mam, a trochę dlatego, że gdy przyjmowałam Kajtka, po prostu go brałam nie deklarując się z DT czy DS. Właściwie to miało być tak, że przyjmuję go na DT, ale miał pobyć, miał się zaadoptować i oswoić i dopiero wtedy ewentualnie miałam podjąć decyzję co dalej, miał przyjść czas na ewentualne zdjęcia, ogłoszenia itp. Wydałam ogłoszenie na forum, tak generalnie, nie widziałam potrzeby dawania więcej ogłoszeń póki co, zresztą za to ogłoszenie też mi się dostało, że za szybko, że to znaczy ,że już podjęłam taką decyzję . Miało być spokojnie i powoli. Po niecałej dobie przyszły z zewnątrz argumenty, że mam się zadeklarować już, teraz to jestem DT czy DS, że odbieram mu szansę na nowy dom, czekając, a z drugiej strony, że kiedy go oddam do innego domu to znów go skrzywdzę, a on już tyle przeszedł i był tak skrzywdzony, że on się przywiąże, a potem znów będzie cierpiał.
Ja od początku widziałam Kajtka jako salonowego jedynaka, ale te argumenty nie powiem, bardzo do mnie przemówiły, zrobiło mi się przykro i poczułam się jakbym miała robić coś złego szukając mu domu. Po drugie zaczęłam czuć ból wzlgędem samego Kajtka, że być może naprawdę go skrzywdzę oddając go, bo przecież miejsce zarezerwowane było dla Alberta, dlatego zadecydowałam dobrze to będę Ds. Nie powiem nadal mam łzy w oczach kiedy o tym myślę, to znaczy tak mi trudno i względem Kajtka i względem Alberta i nie wiem czy dobrze robię. Na pewno go kocham i chcę aby miał dobrze w życiu i dbam równie dobrze co o Diabełka i Puszka.
A teraz zacytuję sama siebie :
" kiedy go oddam do innego domu to znów go skrzywdzę, a on już tyle przeszedł i był tak skrzywdzony, że on się przywiąże, a potem znów będzie cierpiał"
ale czy nie taka jest zasada DT, że zabieracie zwierzaki, leczycie, oswajacie, a potem zadałyśmy sobie pytanie z osobą, która widziała mnie jako działający DT, oddajecie je do innego dobrego domu, mimo, że i zwierzaczek i wy się przywiązaliście, ale wiecie, że tak będzie lepiej.
Tak jest, dlatego was podziwiam dziewczyny , naprawdę ogromnie podziwiam i dobrze, że jesteście i Wy potraficie.![]()
Jak tu ktoś napisał w jakimś wątku ja też byłabym za tym, aby takie domy DT były dofinansowywane państwowo. Ze swojej strony mogę czasem wesprzeć osobiście, ale DT już nigdy nie będę.
karolink pisze:Tak
taizu pisze:Karolink, to się nazywa "klątwa pierwszego tymczasa" - pierwszy tymczas zazwyczaj zostaje na stałe...
Ja na przykład wyadoptowałam dopiero czwartego z kolei
Użytkownicy przeglądający ten dział: Wojtek i 73 gości