Oesu, już piszę.
Był sobie w przechowalni na południu Polski kundelek, czekał na transport do schronu. Na zdjęciu przez kraty wyglądał malutki, biedniutki, istny Kartofel. Pan opiekujący twierdził, że psina jest bardzo stary i niedowidzi. Serce mnie
szarpło a rozum poszedł się zdrzemnąć.

Poszły w ruch telefony, na miejscu stawiła się ciocia jasdor, pies został wyrwany tuż przed odjazdem do schronu.
I ten, tego, no.
Ani nie jest staruszkiem, ani taki malutki jak kartofel, oczka może nie do końca sprawne, ale pies jest tak żywiołowy, że chyba tego nawet nie zauważa. Kocha cały świat, może latać w kółko całą dobę bez zmęczenia, ząbki bialutkie, wiek przez weta oceniony na lat pięć/sześć najwyżej, wulkan energii z pełnowartościowymi jajami.
Gdzie ja go mam zabrać do moich geriatryków...? Dom mi rozniesie, Fistasz dostanie palpitacji serca, Gabunia kolejnego wylewu, a Leon, wszak samiec alfa z jajami będzie go chciał zeżreć. Co z tego, że nie dogoni?
No, ale przecież nie oddamy słodkiego facecika do schronu. Więc tak sobie umyśliłam, że Fredziowi przyda się kumpel, a Ziemniaczek będzie miał wielki teren do ganiania i eksploracji, pełny cudownych chaszczy i wszyscy będą zadowoleeeeni. A sąsiad może nie zauważy różnicy...? Żartuję!
Sąsiad zostanie przekupiony.
Teraz słucham praktycznych rad, jak to zrobić, żeby zwariowany biegacz nie zwiał gdzieś w las, kiedy sąsiad na przykład będzie wyjeżdżał samochodem. Pies został zaczipowany, ale mimo wszystko lepiej by nie poleciał od razu zwiedzać zbyt dużej okolicy. Na łańcuch go na początek? Nie mam łańcucha...
Ciotki radźcie!