Bungo pisze:Moje pytanie nie było egzaltowane, ale retoryczne.
I tak Myamya - masz rację, Ty nie powinnaś wziąć żadnego kota, który zaszkodzi rezydentowi.
Bo za rezydenta jesteś przede wszystkim odpowiedzialna. W takim przypadku próbowałabym znaleźć DT, a jeśliby się to w ciągu 1-2 dni nie udało, z płaczem odwiozłabym kota do schronu.
Ale mi chodziło tylko o to, że najsłuszniejsze założenia biorą w łeb w niektórych sytuacjach.
I takie właśnie sytuacje miewa np. Kociama.
Miewa Rustie i Berni.
I jeszcze parę znanych mi osób, przeciwników zbieractwa, które kotów nie szukają - to kocie nieszczęścia je znajdują.
I wolno takich ludzi wrzucać do jednego worka ze zbieraczami - chorymi lub robiącymi sobie z kotów sposób na życie.
Jejku jak to czytam to myślę sobie jakie ja mam szczęście w "nieszczęściu", że nie natykam się na takie poranione biedactwa, no i że mieszkam w Wawie gdzie są kliniki weterynaryjne, które za darmo leczą koty bezdomne, więcej mają kontakt z "mamkami" i ludźmi którzy oferują się z domem tymczasowym. jak znalazłam moje wrzeszczące maluszki, powiedziano mi ,że to gorący okres i mogą podzwonić, ale wątpią, że znajdą kogoś na już, a liczyła się każda chwila dlatego ja zabrałam je do domu by odchować.
Potrzeba więcej wrażliwych ludzi, więcej działań. To naprawdę sprzyja dobru zwierząt, ale i ludzi w stosunku do siebie.
Myślę, że zbieraczkom tylko się wydaje, że pomagają tym zwierzakom, tak naprawdę kieruje nimi, no właśnie "zbieractwo",zamykają się w nim, im dalej w to wchodzą tym bardziej się izolują od zewnętrznego świata i możliwości jakie daje, od ludzi, rodziny itp. tak jest praktycznie z każdą chorobą psychiczną. Ktoś kto nie potrafi przejść obok krzywdy zwierzęcia, uwrażliwia się tez w pewien sposób na ludzi. Może nie zawsze się tak dzieje, ale coś w tym jest. Nie można gardzić kimś, kto pomaga, bo czuje ból.