A widzisz to ja robię inaczej. Ponieważ ja ogólnie bardzo dużo mówię do niego to kiedy faktycznie mnie podrapie albo ugryzie mocno mówię głośne, bardzo stanowcze NIE. Nie krzyczę, ale mówię głośno i jednocześnie go odkładam i wychodzę na kilka minut do łazienki tak, żeby nie mógł do mnie przyjść. (Trwa to 2-3 do 10 minut zależnie od tego jak mocno i na ile ugryzł czy podrapał mnie w zabawie a na ile ze złości - tak - złość również się u niego włącza czasami i to bez wyraźnego powodu. Polecam mieć książkę w łazience pomaga przeczekać

)
I nie mówię do niego nic więcej, żeby rozumiał, że coś jest nie tak.
Jak tylko delikatnie mnie podgryza ciumkając, bo na przykład się miziamy, to go pacam wierzchem palca wskazującego po wierzchu noska, znaczy tak od góry jakby. Nie po samym nosku tam gdzie ma dziurki tylko nad noskiem tak jakby, ale to na prawdę delikatnie i przeważnie wtedy przestaje gryźć a zaczyna lizać. A jak widzimy, że robi przymiarki do rąk lub nóg to dajemy zabawki albo po prostu idziemy się bawić razem z nim, oczywiście zabawki głównie na sznurku czy długiej tasiemce. Zmajstrowałam mu nawet taką pseudo-karuzelkę, ale tym się bawi tylko w dzień jak jesteśmy w domu, żeby sobie krzywdy nie zrobił. Na noc ściągamy.
Syczeć nie syczę bo nie za bardzo umiem a jak raz spróbowałam to nie działało. Klaskanie to raczej tylko przy innego rodzaju psoceniu np podgryzaniu komputera.
To, że za chwilę przychodzi to jest normalne, Spock też przychodzi i znowu kombinuje, ale wtedy mówi się do niego ostrzegawczym tonem i często to wystarcza. Ogólnie z dnia na dzień widzę lekki postęp. Coraz mniej zadrapań i ugryzień. Dziś tylko Raz mnie zadrapał a ugryzł może ze 3. No i nie karamy go wcale jeśli udrapie nas przypadkiem chodząc po nas zdarza mu się stracić równowagę i zaczepić wtedy pazurkami.
Z nocnymi zabawami u nas działa pełny ignor, ale Spock raczej śpi w nocy. My go na wieczór męczymy tak do 23 albo i dłużej, wcześniej pozwalamy mu pospać ale później robimy wszystko żeby tylko się bawił jak nie tym to czymś innym i co chwilę go zajmujemy także jak już pozwolimy mu spać to jest na prawdę zmęczony.
Torebki, plecaki pochowałam w zamkniętym dużym plastikowym pudełku, więc tego problemu nie mam.
Z nogami (tj. ze stopami) sprawa trudniejsza, bo mam wrażenie, że on nie rozumie, że nogi to część nas, ale tu pomagają długie grubsze spodnie z jeansu albo sztruksu i najlepiej jak z boku na wysokości łydek czy kolana jest jakiś suwak, albo coś wiszącego wtedy tylko tym się zajmuje a nie stopami.
Chusteczek higienicznych nie daję ani reklamówek foliowych bo się boję, żeby sobie krzywdy nie zrobił, ale świetnie sprawdza się papierowa torba po chlebie czy bułkach, odcinam drugi koniec i kot ma szeleszczący tunelik a jak zmasakruje tak, że tunelik już nie działa to rzuca się na torbę i jeździ na niej po płytkach lub panelach. Zrobiliśmy mu też tuneliki ze zwykłych niewielkich,
wąskich kartonowych pudełek (po prostu je rozłożyliśmy), uwielbia się w nich tarzać - również już są zmasakrowane, ale po niedzieli zrobimy mu z większych kartonów, bardziej profesjonalny tunel z dziurami.
I co ważne NIGDY przenigdy nie bawimy się z nim rękami czy nogami. Fajnie też (zamiast nóg) sprawdziło się takie opakowanie po kliszy na zdjęcia plastikowe (
http://img474.imageshack.us/img474/897/img33222oa.jpg). Lata za tym po podłodze bo mu się tłucze i ucieka. Woli to niż piłki i miśki. Rzucamy mu to (mam 2 takie i jeszcze jedną taką plastikową osłonę z czego ale ona jest pusta w środku) kiedy chce atakować, więc jedną z tych rzeczy zawsze mam gdzieś w kieszeni czy ogółem gdzieś w pobliżu pod ręką.
Uff się rozpisałam, a na plecy żeby nie skakał to po prostu staramy się nie schylać za wiele przy nim i nie prowokować, a jak musimy to druga osoba pilnuje, klaszcze, odwraca uwagę i działa

Albo ewentualnie poruszamy się gwałtowniej, jak zmiatam zmiotką podłogę przy kuwecie (bo rozsypuje żwir) to po prostu co pewien czas prostuję się albo staję i znów się schylam.
.