» Pt wrz 20, 2013 18:20
Re: Filozof i my. Generalnie krzepimy, ale czasem życie dołu
Wiewiórki są podejrzane, o.
Dziś opowiem historyjkę może mniej śmieszną niż zwykle, ale nie pesymistyczną.
Był jakoś koniec lat dziewięćdziesiątych.
Moja św pamięci Mama, mieszkająca w Wesołej, któregoś dnia na spacerze znalazła suczkę, koczującą w norze w lesie. Razem z nią pomieszkiwał spory pies. Towarzystwo było dzikie i Mama nie zaryzykowała łapania i prób integracji z własnymi suczkami, ale od tamtej pory codziennie zasuwała do lasu, dygując garnki z gotowanym żarciem. Suczka się oczywiście oszczeniła, szczeniakom jakoś się znalazło domy, psa ktoś odłowił i szczerze mówiąc, nie wiem co z nim dalej, a suczka jeszcze jakiś czas w tej norce mieszkała, dostając jakieś środki anty chyba, bo na razie więcej szczeniaków nie było. Przyznaję, że nie służyliśmy żadną pomocą, bowiem mieszkaliśmy wtedy w wynajętym mieszkaniu z piątką kotów i trójką psów, jednocześnie szukając działki a potem budując obecny dom.
Podczas poszukiwań działki zapoznaliśmy się z sąsiadem wschodnim za wschodnim, który w tamtym czasie chciał sprzedać swoją posiadłość. W końcu kupiliśmy plac dwie działki bliżej, a sąsiad się nie wyprowadził do dziś.
Jednocześnie moja Mama zażądała wszczęcia jakiś działań, bo zaczynała być coraz bardziej chora, a suczka nie powinna spędzać kolejnej zimy w lesie. Z głupia frant zagadnęliśmy sąsiada i o cudzie! Zgodził się. Suczka, nazwana Norką zamieszkała w budzie, może niespecjalnie wypasionej, ale w porównaniu z poprzednim lokalem musiała się jej wydać apartamentem. Było to rok 2000.
Sąsiad nie jest może najlepszym pańciem pod słońcem - często go nie ma, zbyt często pije, nie dopilnował sterylizacji Norki, raz zapomniał o zastrzyku i Norka miała synka, ale serce ma mniej więcej na swoim miejscu. Kilka lat temu przywiózł od rodziny ze wsi dramatycznie zaniedbanego, maluśkiego psiego staruszka, ślepego i głuchego. I tak sobie całe towarzystwo żyło, budę jesienią ogacaliśmy, w większe mrozy psy nocowały w sieni, żarcie marki happy, ale było zawsze w bród, woda w obfitości a wiosną weterynarz przyjeżdża zaszczepić całą ulicę.
Tego lata umarła Norka, a dwa tygodnie temu sąsiad musiał uśpić staruszka, którego całkiem sparaliżowało.
Nie mam zdjęć, sama nie wiem dlaczego.
Został mały, rudy Fredzio, a całą tę historię opowiadam nie bez przyczyny.
Druga jej część będzie związana z Krosnem, ciotką jasdor i pewnym staruszkiem, który miał być smutny, biedny, niedowidzący a okazał się być w sile wieku, jajek, entuzjazmu i w ogóle w sile żywiołu.
W związku z czym Meganie ulągł się w głowie chytry plan.
Który wypali, albo nie.
Ciąg dalszy będzie jutro, bowiem idę na listę Trójki...
Ostatnio edytowano Sob wrz 21, 2013 15:29 przez
Megana, łącznie edytowano 1 raz