Byłam wczoraj w hospicjum. Pani Niuni umiera. Jest bardzo słaba i ledwo ma siłę otworzyć oczy. Ale pokazałam jej zdjęcia kotki, bo pytała o Niunię. Zdjęcia były w telefonie, wzięła więc go do ręki i szeptała ledwo poruszając ustami: Niunia, moja Niunia, kochana... I łzy miała w oczach, głaskała ekran telefonu.
Dziś wydrukowałam jej te fotki w powiększeniu, ale była tak słaba, że nie miała sił otworzyć oczu
Dla niej ten kot to cały świat, miłość życia. Ona wierzy, że wróci do Niuni i znów będą razem. Ja po prostu nie mogę, mnie się chce ryczeć. Wiem, że nie mogę się rozkleić przy tej kobiecie, ale to dla mnie za wiele.
Dla innych to zwykły kot, pytają o wiek i o kuwetę, a dla niej cały sens życia, siła na kolejne dni, by jeszcze ją zobaczyć...
Tylko informacje o Niuni ją ożywiają i wywołują uśmiech wzruszenia.
Tymczasem mój znajomy, który ma kotkę zakochał się w niej bez reszty. Leci w przerwie na obiad do kota, by go wygłaskać i dać smakołyk. Śpią razem, a Niunia leży mu na klacie i opiera łapki o brodę. Widzę, że będzie się im ciężko rozstać... Znajomy jest wdowcem od kilku lat i mieszkał sam. 4 lata temu odszedł jego kot, a zaraz potem żona. No i został sam jak palec. Teraz nie wraca do pustego domu, bo czeka na niego Niunia
