Z kciukow sie ciesze, ale przezornie nie dziekuje
Wojtku, nie przegapiles, nie pisalam, jakos nie mialam glowy...
Bujalismy sie okolo 6 tygodni z ta trzustka. Najgorsze, ze nie objawialo sie to NICZYM

Kot mial normalny apetyt, robil normalne kupy, energicznie trabil o rybe, nie sprawial wrazenia chorego, no moze wiecej spal, ale zwazywaszy, ze ma ponad 14 lat, nie bylo to alarmujace.
Wyszlo czystym przypadkiem, jak przy standardowej kontroli mocznika-kreatyniny (z jego nerkami robie co pare miesiecy) z glupia frant zazadalam tym razem kompletnej kontroli krwi, przypomniawszy sobie, ze juz rok mija od poprzedniej, i ze dla porzadku trzeba zrobic. I wtedy

Leukocyty przekroczone ponad dwukrotnie, wskazniki trzustkowe mocno przekroczone (cukier na szczescie nie). Pierwszy antybiotyk nic nie dal, dopiero dwa nastepne (stosowane razem ) pomogly, uff. I odrobaczenie (wet orzekl, ze to najprawdopodobniej od tasiemca, ktory sie dostal z polknieta pchla

).
Teraz jest wiec odpchlanie calego stada co miesiac i odrobaczanie co 3 miesiace.
A z dobrych wynikow to sie cieszylam i z nerkowych, bo po miesiacu diety na karmie i/d mialam obawy, ze mu sie odbije na nerkach, na szczescie sie nie odbilo, ufff.
W oku to wyglada na jakis maly wrzod rogowki, u weta tez to podejrzewaja (opisalam objawy, jak umawialam wizyte):

Watpie, zeby z drapniecia, bo w czesci normalnie ukrytej pod powieka, a powieka nietknieta. I w ogole nie sprawia wrazenia, jakby go to bolalo. Na chorego tez nie wyglada. U weta powiedzieli, ze moze mu cos wpadlo do oka. Odkrylam wczoraj poznym wieczorem, i mam wrazenie, ze sie zmniejsza, bo wczoraj bylo wiecej bialego wokol (na poczatku sie zastanawialam, czy to nie poczatki zacmy).
A Pupusz sie odnosi do weta jak marzenie, wszystko sobie daje zrobic (ostatnio mu pobierali krew z szyi, i ani nie drgnal, ani nawet nie pisnal

), tylko w aucie wlacza syrene, ogluchnac mozna
