Nela, nie mam pojęcia.Dzisiaj koty były w komplecie, bardzo głodne, a ja nie miałam tyle jedzenia, co wczoraj

Wzięłam jednak sporo saszetek Winstona, puszki oczywiście też miałam i suchą karmę.Nie powinny być głodne, ale wczoraj były frykasy, a kotów mało.Jeden z czarnuszków ma kleszcza w uchu, ale to kot, który nie da się dotknąć i nie mogę mu tego usunąć.Burasia była, najadła się, a potem przyszła do mnie ...pomiziać się.No i co ja mam zrobić z tą skubanicą?

Jak mam transporterek, to jest ostrożna.A dzisiaj miałam ją na rękach, obejrzałam dokładnie brzuszek, ma czarny sutek, nie wiem, czy to coś normalnego? Guza już nie ma, schudła, albo wchłonął się?
Była pingwinka, nazwałam ją Gaja.Jest cudowna, domowa, głaskałam ją po całym ciałku, nie bała się mnie w ogóle, natomiast kotów owszem , przeganiają ją.Pilnowałam, aby się najadła.Nie miałam śmietany, którą tak lubi, ani surowych serc, ale gotowane i smakowały jej, rosół też wypiła.Zjadła dwie saszetki, suchej nie chciała.Ona karmi chyba jedno dziecko, ale muszę ją złapać, chociaż jakoś kiepsko mi to idzie

Oczywiście nie teraz, dziecko może być jeszcze za małe.W domku burasi był dorosły buras, zwiał na mój widok, ale jedzenie tam jest, wie, gdzie go szukać.Po drodze spotkałam małe, czarne kocię z paroma białymi piórkami na piersiach.Na oko tak 3-4 miesiące.Było obok kiosków spożywczych, gdzie głównie jest piwo.Dalej las.Dałam tackę, zaczęło jeść łapczywie, a kiedy zbliżałam się, aby dać mu wodę i suchą karmę, przerażone łykało w pośpiechu jedzonko i pakowało do pyszczka jak chomik

.Biedactwo.Zjadło wszystko, zabrałam puste miseczki wracając, chciałam coś jeszcze mu dać, ale już zniknął.
Podsumuję koty dzisiaj: cztery czarnuszki, Kleks i Rysio, burasia, Sowa, Gaja,dorosły buras i małe czarne.Razem jedenaście.Był też pies Maks, pochlipał rosołu, ale był bardzo rozczarowany, bo nie było wędzonych kości. Nie kupiłam, nie było akurat
