Cały czas podawane są konkretne materiały i argumenty, a w odpowiedzi "a mój kot..." - jak z takim czymś polemizować? Jeszcze raz powtórzę: to jak z chorobami zawodowymi lub rodzinnymi obciążeniami genetycznymi: fakt, że jest większe prawdopodobieństwo przy danym zawodzie czy genach, nie znaczy, że coś wystąpi; i odwrotnie - to, że nie ma szczególnego narażenia nie znaczy, że na pewno nie wystąpi. Zresztą to jak z jazdą w zapiętych pasach w samochodzie - w kilku procentach przypadków pasy uniemożliwiły przeżycie, a w ponad 90% pozwoliły przeżyć - i w tej sytuacji też wobec tych ponad 90% przypadków i tak znajdują się ludzie, którzy mówią "no tak - ale mój kolega przez pasy zginął"; może i statystyka jest głupia, bez sensu i w ogóle jak całą matematyka (tak odbiera to wiele osób), ale jednak wolę podejmować decyzje, które dają mi 90% szans niż 10.
Poza tym pomiędzy BARFem a chrupkami są jeszcze mokre karmy - te dobre są równie dobra jak BARF, ale są dwa problemy:
1) wychodzą drożej niż BARF nawet z suplementami naturalnymi i mięsem znacznie droższym, bo kupowanym na wsi ze zwierząt wolno biegających,
2) koty nie chcą jeść mielonek, a producenci właściwie zawsze je w takie właśnie formie robią.
I stąd w ogóle w temacie karm pojawił się BARF - bo wiele osób ma problem z tym, że koty mięso to chcą, a mielonek za nic. Wystarczyło poczytać kilka stron wstecz.
Znam osoby, które karmiły wh.. całe życie (rano mokre, wieczorem chrupki, a w ciągu dnia MIĘSO) i koty żyją bez chorób całe lata; znam takich, co karmią marketowym w stylu "wino marki wino", ale koty są wychodzące i żyją lata w zdrowiu. Ale nie znam nikogo, kto karmił WYŁĄCZNIE suchym, kot nie wychodził i żyje lata bez chorób - za to znam kilku właścicieli kotów z PNN w wieku 6-8 lat, które jadły tylko i wyłącznie suche (i nieważne, z jakiej półki), bo ich koty nie nauczyły się pić wystarczająco dużo (a o to trudno, bo to nie w naturze kota - niektórym się jednak udaje). Zresztą jest sporo materiałów w sieci o karmieniu mieszanym, tzn. część suchego, a część mokrego (dobrze, jak mokre to choć 50%) - to pozwala zdecydowanie zmniejszyć ryzyko minusów karmy suchej, a z drugiej strony pozwala nadal cieszyć się wygodą, jaką dają nam chrupki.
I jak pisałam kilka stron wcześniej - BARF nie jest dla każdego: jeśli ktoś nie chce się ciągle uczyć o fizjologii, nie lubi matematyki i nie ma nerwów do ścisłego sypania czegoś łyżeczką, to zdecydowanie lepiej jak wybierze dobrą mokrą karmę.
I to wszystko jest tutaj napisane na wcześniejszych stronach. Ale jest moda - BARF kontra chrupki lub weganie kontra padlinożercy jak nazywają ludzi jedzących mięso. Widać ludziom wojny potrzeba co jakiś czas, a dawno żadnej nie było, więc sobie inny fanatyzm uprawiają. Ech

...