Flox, ja optuję za tą pierwszą wersją, za tę drugą to by się chłopaki myślę obrazili.
Mirko, dziękuję bardzo, z takimi modelami to łatwizna.
Basiu, grubaskiem jeszcze nie jest, ale fakt faktem, że odkąd stwierdziłam, że nie będę marnować jedzenia (wcześniej jeśli nie zjadł posiłku to wyrzucałam

) i karmię Malagę ręką do pyska jak nie je, to przybrał na wadze. Zresztą Pinelli go goni, młodziak waży już 2,5kg.
Koczi, z jednej strony pH 7,0 nie jest tragedią, bo jest obojętne, ale jednak trzeba je zbić do odczynu kwaśnego, żeby nie przeszło w zasadowy, bo wtedy to idealne środowisko do tworzenia się kryształów. Ja sobie karmy Urinary nie pozwoliłam wcisnąć, bo mam o nich własne nieciekawe zdanie (czytałam ostatnio sporo o problemach dolnych dróg moczowych u kotów i powtarzana jest opinia, że te karmy tylko maskują problem, a nie leczą przyczyny - odstawisz i niedługo będzie to samo), antybiotyk też nie był mi proponowany i bez posiewu moczu bym się na żaden nie zgodziła, bo to leczenie w ciemno.
Jak chcesz to przeczytaj sobie np. te wyszczególnione przeze mnie posty na barfnym świecie:
1)
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?p=3686#3686 2)
http://www.barfnyswiat.org/viewtopic.php?p=29693#29693bo są bardzo mądrze napisane i m.in. mówią właśnie o tych antybiotykach, którymi weci sobie szafują.
Ilonko, oj tak, przydałby się dłuższy czas bez chorób, bo w końcu ile czasu one się mogą męczyć. Poza tym staram się też teraz ich leczyć jak najmniej toksycznie, tzn. unikać antybiotyków, jeśli ich wyraźnie nie trzeba (a weci uwielbiają je wciskać na wszystko) i skupić się na podnoszeniu im odporności, ale widać jeszcze po tych wszystkich choróbskach u obu jest ona upośledzona, więc wirusy mają pożywkę.
Zuziu, Pinelli na pewno urósł wszerz, bo z sierpniowego 1,7kg podskoczył na wadze do 2,5kg.

Co ciekawe taka z niego "sznurówka", że w ogóle tego nie widać. To cudowni modele sprawiają, że zdjęcia są jakie są, jakby nie chcieli zapozować to nie miałabym co pokazać nawet z najlepszym aparatem.
~~~
Trzymajcie kciuki za dzisiejszy dzień, na USG Malagi jedziemy ok. 15:20. Coś czuję, że może mu wyjść piasek lub kryształy, bo nie wiem z jakiego innego powodu mógłby tak zawodzić przed wejściem do kuwety. Wczoraj wieczorem jak bardzo miauczał wzięłam go na kolana i chyba z pół godziny uciskałam mu i masowałam cały brzuszek przy akompaniamencie jego mruczenia i wtulania się w moją rękę, więc chyba przynosiłam mu wyraźną ulgę. Dopiero w pewnym momencie jak nacisnęłam go gdzieś z boku podbrzusza to trafiłam chyba na tkliwe miejsce, bo miauknął i już nie pozwolił mi się dotykać, a potem poszedł wylizywać sobie brzuch i resztę ciała.
Muszę w ogóle przypilnować, żeby do tego USG miał pełny pęcherz, więc chyba po 14 dam mu strzykawką większą porcję herbatki z pokrzywy i potem będę musiała pilnować, żeby nie odwiedził kuwety, bo inaczej badanie nie wyjdzie.
Ciekawa jestem czy w końcu uda się zrobić to bez głupiego jasia - ten wet ma fajne podejście do zwierząt, więc w niego wierzę, ale jeśli trzeba będzie podać uspokajacz to przy okazji z tego skorzystam i zrobię Maladze badanie krwi, bo inaczej pewnie tak się zestresuje tym USG że nie miałabym co o tym marzyć.
Zobaczymy jak to będzie, a póki co jeszcze za godzinę będę pozbawiona Internetu, bo kończy nam się umowa i zdajemy Livebox i wymieniamy go na jakiś router, podpisujemy nową umowę, więc nie wiem czy będę podłączona do sieci już dzisiaj, czy znowu będę musiała czekać na jakichś techników parę dni. W każdym razie postaram się z Wami skontaktować i zdać relację z wizyty tak szybko jak tylko dam radę.
