Łomamunciu, ale jesteście szybkie.
Ja zamiast wyedytować post to go od razu puściłam.
Dodam kolejne zdjęcia, nowych tymczasów.
Bazyli

;

;
Grzdyl zwany Alfikiem

;

.
A teraz info.
Moje stadko nie zmieniło się, to Myszka, Agatka, Michał, Rudy czyli Baśka i Majka.
Chyba sobie nie krzywdują, przynajmniej ja o tym nic nie wiem
Na szczęście nie chorują, apetyty im służą a w wolnych chwilach robią to, co każdy kot lubi najbardziej czyli...śpią
Tymczasy czyli Psotka, Ninusia, Marsik i Antoś pomału zapuszczają korzenie.
Zapytania o adopcje sporadyczne. Dziś dostałam zapytanie o Psotkę, pani zaginęła kotka Tia, bardzo podobna do Psotki.
A tak poza tym to żadnych obiecujących zapytań.
Może na jesień coś się zmieni.
A teraz o nowych tymczasach:
Bazyli to kot zgarnięty z działki, był dokarmiany ale widocznie poczuł, że już ma dość tej
wolności i poprosił karmicielkę o pomoc.
Na szczęście, jego szczęście, pomoc nadeszła w porę, był wychudzony, tylne nogi mniej władne, szczęka też, prawdopodobnie stare złamanie, w dodatku kości krzywo się zrosły. Poza tym na policzku miał ropnia ale już go nie ma, ropień pękł, Bazyl dostawał leki i od tej strony już jest OK. Dziś go odrobaczyłam a może za tydzień go zaszczepię ale na szukanie dla niego domu jest grubo za wcześnie.
Bazyl nie radził sobie na wolności. Potrzebuje domu, dobrego, cierpliwego, na razie ma go u mnie, potem zobaczymy..
Bazyl to kupka kości obrośniętych futerkiem, przerażonych kości.
Dużo czasu minie zanim zaufa znowu.
Koty go zostawiły w spokoju, jedynie Psotka czasem go zdzieli z liścia, ale ona żadnego kota nie lubi.
Grzdyl właściwie nie ma imienia, nazywam go grzdyl, szczurek, gryzoń, itp.
Zgarnięty z terenu zakładu pracy jednej forumowiczki

, prawdopodobnie matka przenosiła dzieci a jego nie zdążyła i uciekła.
To malizna, jak do mnie przyszedł to miał może 3-4 tygodnie, na początku musiałam go butelką karmić.
Teraz już je stały pokarm, zresztą co ja mówię je, on pożera, sama nie wiem, gdzie mu się to mieści.
Przeważnie wygląda jak piłeczka tenisowa i przyczepionymi do niej czterema chudymi nóżkami, ogonkiem i małym łebkiem.
Pierwsze dni to aż żal było patrzeć, chciał spać ale co chwila się budził i czujnie rozglądał, czy mu nic nie grozi.
Teraz jest dużo, dużo lepiej, Ninusia go czasem przytuli, Rudy też go lubi a Antoś się z nim bawi.
Nareszcie mały nie jest sam.
Na forum tak mało zaglądam żeby nie czytać o kolejnych bidach potrzebujących pomocy.
Nie czytam a i tak kolejne bidy znajdują drogę do mojej dziupli, takie życie.
Alato, ja Ci bardzo dziękuję za to, że nadal nas wspierasz finansowo, dziękuję równiez pozostałym sponsorkom.
Na pierwszej stronie wznowiłam informacje o wpłatach na moje konto.