Moderator: Estraven
- został zgarnięty z ulicy 19 sierpnia, a że prawie wszystkie zwierzaki same przynoszą sobie imię, więc na imię ma....? No jak ma na imię? KotkaWodna pisze:bieremy kuraka, płuczemy zwłoki, osuszamy, nacieramy przyprawami: majeranek (dużo!!), sól, pieprz, papryka słodka, można dać mieszankę - taką gotową, sklepową - do kurczaka po staropolsku właśnie. Nacieramy zwierzątko z zewnątrz i od środka, ja jeszcze kropię nieco maggi, bo lubię.
Zostawiamy zewłok na przynajmniej 2-3 godziny, coby naciągnął przyprawami, to jest minimum czasowe, bo osobiście przynajmniej dobę wcześniej go tak przygotowuję.
Rozgrzewamy piekarnik do temperatury ok. 200-210 stopni, a w tym czasie robimy nadzienie:
malutką czerstwą bułkę namaczamy w wodzie, jak rozmięknie, mieszamy ją z żółtkiem jaja kurzego, rozpuszczoną w garnuszku ćwiartką masła i przyprawami: koperek (może być suszony), majeranek, pieprz, nieco soli, można dać miks typu vegeta.
ubijamy białko na sztywną pianę (do całego nadzienia potrzeba nam jedno jajo - sorry, że tak na dziko podaję ten przepis, ja prawie zawsze na oko robię paszę), mieszamy delikatnie z nadzieniem (niektóre wersje podają, że można jeszcze dodać siekaną drobiową wątróbkę, ale nie jest to konieczne; a już w ogóle nie pasi mi wersja z rodzynkami - błehhh) - i nakładamy kurze w wątpia.
Znaczy w korpusik.
Jak zrobi nam się za dużo nadzienia, można przełożyć resztę do naczynka żaroodpornego, wysmarowanego tłuszczem i wysypanego bułką tartą, ale smaczek jest w tym, że owo nadzienie, piekąc się w kurze, nasiąka sosem z mięsa i wtedy jest najpyszniejsze. Aliści w naczyniu też smacznie wychodzi i można tym skarmić jarosza
Korpusik kurzęcy spinamy szpilkami do mięsa, dość ściśle, bo nadzienie ma niemiłą tendencję do wyłażenia dostępnymi dziurami, i ładujemy do piecyka. Na godzinę to spokojnie - z tym, że oczywiście, w zależności od tego, jak dużego mamy kurczaka. Ja na ogół piekę takie ptaszki do półtora kilo. Aha, no i przerzuciłam się na pieczenie w rękawie foliowym - mięso wychodzi boskie: miękkie, soczyste, smakowite. Nie podlewam żadnym tłuszczem ani nawet wodą przed pieczeniem, najwyżej pod koniec, kiedy otwieram rękaw foliowy, żeby się skórka bardziej chrupiąca zrobiła, polewam tym, co wytapia się z kuraka w trakcie pieczenia.
Nadzienie w kurczaku, przyznam, jest dla mnie najlepsze i resztę mięsa mogę spokojnie oddać - no może poza fragmentami z boku udek, skórką i chrząstkami ; )
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości