Milena_MK pisze:vanesia1 pisze:Odkąd problem z siusianiem okazał się rozwiązany <odpukuje w niemalowane drewno>, zaczął się problem z... jak to się fachowo mówi? Nadmierną wokalizacją kotaWokalizacja ta jest o tyle niepokojąca, że rozpoczyna się między 4:00 a 5:00 rano i przypomina obdzieranie kota ze skóry, podczas gdy kot spokojnie siedzi i z premedytacją wpatruje się we właściciela. W końcowym stadium wkurzenia kota z braku reakcji otoczenia na to miaukolenie, następuje wydawanie dźwięków podobnych do szczekania. Kot nie chodzi już wówczas po całym mieszkaniu, tylko siada przy głowie właściciela i bardzo dokuczliwie hałasuje mu przy uchu. Żeby zwiększyć intensywność doznań, miauczeniu towarzyszy dokuczliwie gryzienie - w pachę, w nos oraz w brzuch. Dodatkowo, kot zirytowany brakiem reakcji, z zimnym wyrachowaniem usiadł dzisiaj na parapecie i zauważywszy za szafą rulony kartonów, pacał w nie łapą z całej siły powodując szeleszczenie i hałas
![]()
Byłam już dziś na nią tak wściekła, że pokrzyczałam ją nad ranem. Chodzę z oczami na zapałkach, już któryś dzień z rzędu. W dzień jest to samo, chodzi, marudzi, miaukoli, choć nic się jej nie dzieje. Już mam po prostu dość tego i nie wytrzymuję nerwowoTosia żąda uwagi 24/h na dobę a ja nie mam na to czasu! Bawię się z nią kilka razy dziennie, miziamy się i przytulamy, mówię do niej dużo, daję pyszne jedzonko a to wszystko dla niej za mało. Chodzi za mną krok w krok, nie mam wolnej chwili do Tosi. Jest jak dziecko, którym stale trzeba się zajmować.
Nie wiem co z tym zrobić, bo o ile od pewnego czasu nad ranem domagała sie towarzystwa, o tyle od kilku dni jest to tak intensywne, że w dzień trzeba odsypiać![]()
Biedna, rozumiem Cię doskonale. Miałam podobną sytuację na urlopie, z tym że ja to tłumaczyłam zmianą otoczenia. U Ciebie to nie wiem, czym może być spowodowane. Musisz obserwować, może ona coś sygnalizuje? A może po prostu wymęcz ją wieczorem na maxa, tak żeby padła. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Aha - jak Benio mi tak w środku nocy dokazywał, to wzięłam go niemal siłą, przytuliłam do siebie, zaczęłam głaskać i usnął. Może to pomoże?
Oj, w życiu. Tosia nie jest kotem, który by przy Tobie zwinął się w kulkę i usnął. Ona nie wytrzymuje nawet głaskania, pozwoli 2-3 raz się dotknąć i odchodzi kilka kroków, ale dalej jest blisko. Nawet jak jest mega stęskniona albo nad ranem, kiedy się cieszy że już się obudziłam, to nie stanie jak człowiek, żeby dać się wygłaskać, tylko będzie chodzić w jedną i drugą stronę przed Twoim nosem, a ile zdążysz ją wtedy pogłaskać, tyle Twojego. Tak to z Tosią wygląda. Nie uśnie obok Ciebie, nie położy się spokojnie, nie ten typ niestety

