No i przyjechał wczoraj z Brzegu malec po ciężkim KK. Weterynarz, który się nim zajmował, powiedział, że ma odkruszony mikro odłamek czaszki, co w niczym mu nie przeszkadza, ale na razie ma opatrunek na główce. Prosto z dworca PKP pojechałyśmy z Joasią (Pańcią adoptowanej ode mnie Amelki) do Fizjowetu. Pani Dorota Strugała oglądała dla małego, konsultowała go z poprzednim weterynarzem. Po odklejeniu plastra z główki malca zrobiło mi się słabo, bo nie spodziewałam się tego co zobaczę. Maluszek ma w głowie dziurę, nieco mniejszą niż paznokieć w najmniejszym palcu. Można mu zajrzeć do główki...

Jest na bardzo silnych antybiotykach, których tak mały kotek nie powinien dostawać, jednak weterynarz postanowił, że w jego stanie zaryzykuje. Mały był pod jego opieką 1,5 tyg. Teraz jest w dobrej kondycji, tylko czekamy cierpliwie aż zasklepi się skóra nad dziurką. KK wyleczony, a otwór suchy, nic się nie sączy, także jeśli wszystko pójdzie bez problemów, to za miesiąc powinno się ładnie zarosnąć. Chłopak ma niecałe 3 mies. i jest cudownym stworzonkiem, które bardzo kocha człowieka i jest wdzięczne za pomoc. Ciągle się łasi i mruczy, a za zabawkami zasuwa jak najzwyklejszy kociak w tym wieku. Cieszę się, że trafił na tak dobrego weterynarza, bo wiele cierpienia kosztował go powrót do zdrowia. Pod narkozą miał usuwane fragmenty odkruszonej czaszk, martwicę i i larwy much, które zalęgły się w ranie

KK był tak zaawansowany, że w pierwszej chwili nie było wiadomo czy uda się uratować oczka (podobno wyglądały jak mięso). Niestety pomimo początkowych zapewnień, że zabiegi opłaci gmina, doszło do kłótni między 2 gminami, bo żadna nie chciała się przyznać do bezdomnego zwierzaka i oferowały najwyżej opłacenie uśpienia. Ostatecznie koszt leczenia pokryli Państwo, którzy go znaleźli, ale na szczęście weterynarz policzył tylko symboliczne 50 zł. Gdyby nie ten wspaniały człowiek, to malec już by nie żył, bo na oko nadawał się prosto do uśpienia... Teraz wraca do zdrowia, jest odpchlony i odrobaczony. Pod swoje skrzydła przygarnęły go Dominika i Agness, za co przeogromnie im dziękuję, zwłaszcza, że po przywiezieniu kotka okazało się, że jego stan nie jest tak dobry, jak się tego spodziewałyśmy z Asią. Najważniejsze, że maleństwo jest już bezpieczne. U weterynarza był jak aniołek i do wszystkich się tulił, wieczorem u Dominiki hasał i się przytulał jak najzwyklejszy maluch. Całkiem nieźle jak na kotka z dziurą w głowie

Mam nadzieję, że Agness coś nam tu napisze co jakiś czas o chłopaku

To on:



