Na początku zaznaczę, że nie jestem doświadczoną kociarą, jednak trochę kotów w moim życiu się przewinęło…Ale do sedna. Opiekuję się 3 bezdomnymi kociakami ze wsi – są oswojone, chociaż ich matka to dzika dzicz! Okociła się ona za szopą sąsiada mojej babci i on je dokarmia i poi. Wszystko byłoby ok., gdyby nie to, że facet NIE CHCE KOTÓW i od samego początku mówił, że musi się ich jakoś POZBYĆ (miał pomysł wywiezienia ich do lasu..

Kociaki były zaglucone, z mokrymi oczkami, kichające. Koci katar na maksa. W najgorszym stanie od samego początku była biała kotka Koka (najsłabsza z miotu). Po wizycie u weterynarza dostały Clavaseptin 2 razy dziennie, Encorton raz dziennie i krople do oczu Dicortineff vet. Jako, że nie mieszkam na miejscu i musiałam do nich dojeżdżać 20 kilometrów nie byłam w stanie podawać im 2 razy dziennie clavaseptinu…dostawały raz dziennie podwójną dawkę. Tak samo z kroplami – raz dziennie. Facet nie był skory do podawania im leków, ale przynajmniej nie przeszkadzał mi w moich kocich zabiegach. W międzyczasie Koka zwymiotowała glistę, po czym od razu kupiłam u weta środek odrobaczający całą trójkę PRATEL i podałam w odstępach 10dniowych tak jak nakazał. Nie dorwałam ich matki, dzikiej dziczki – zostawiłam tabletę w parówce, ale nie zjadła jej :/. Po pierwszym podaniu Pratelu i leczeniu kociego kataru wydawało się, że kociaki odżyły. Broiły i dokazywały, przybrały też na wadze, oczka były zdrowe. Aż tu w ostatni czwartek zauważyłam, że Koka ma jakieś dziwne uszy od zewnętrznej strony. W środku żadnych oznak świerzbu, wet zresztą na pierwszej wizycie też nic nie widział, mimo to czyściłam całej trójce uszy rumiankiem i wacikiem. Sierść na nich była przerzedzona i skóra jakaś taka dziwnie zrogowaciała? Zrzuciłam to na karb kocich szaleństw i zabaw…Tym bardziej, że się nie drapała przy mnie. Jednak przemyłam rumiankiem i posmarowałam alantanem.
A w niedzielę 3 dni później? Jak tam zajechałam okazało się, że Koka ma całe uszy ŁYSE, różowe, w rankach. Wygląda to koszmarnie! Przy pyszczku zauważyłam też prześwit różowej skórki a wokół oczu zaczerwienienia. Kot się przy mnie nie drapie, ale sąsiad mówił, że widział, jak drapie te uszyska, więc sama nie wiem. Wykąpałam go w nizoralu (co trudno zrobić w warunkach polowych na dworze, ale się udało), podejrzewając grzyba, przemyłam uszka rumiankiem i nasmarowałam alantanem. Przy kąpieli w szamponie miauczał żałośnie, musiało go szczypać w uszka


Co to może być za dziwna choroba? Świerzb chyba nie daje takich objawów? Poza tym, tak jak pisałam wcześniej – kot ma wewnątrz ładne uszka. Nużyca? Grzybica? Pierwszy raz w życiu spotkałam się z taką chorobą skóry. Kolega zasugerował mi, że to może reakcja alergiczna na leki, które mu podawałam? Co z tym można robić? Jak to ułagodzić zanim nie dotrze kotka do weta?
I jeszcze jedno. U drugiej kotki z miotu również zauważyłam przerzedzające się futerko na jednym z uszów :/. Zupełnie się na tym nie znam, pomocy!
Dodam, że z racji odległości i innych moich zobowiązań będę mogła podjechać do kociąt dopiero w czwartek i wtedy dopiero zawieść je do weterynarza do miasta :/.
Koka sobie na wsi nie poradzi


Dodaję zdjęcia Koki i jej zmian skórnych (jest na nich po posmarowaniu maścią i po przemyciu rumiankiem)


A to Koka w swej całej kociej okazałości:
