jestem właścicielką 8-letniej kotki. 6-tygodni temu tasiemiec - wyleczona. Około miesiąc temu kotka zaczęła gorzej się czuć, pogorszył się jej apetyt, bardzo dużo spała, męczył ją jakby odruch wymiotny i czkawka. Zdecydowaliśmy się pojechać do weterynarza. Na początku obstawiał zakłaczenie, jednak wszelakiego rodzaju pasty, kroplówki nie pomogły. Rentgen brzucha, usg brzucha nie wykazały niczego dziwnego, tak twierdził weterynarz... Badania biochemiczne krwi ok - jedynie amylaza bardzo podwyższona. Zaczęliśmy diagnozować kota w kierunku trzustki. Test na zapalenie trzustki pokazał wynik negatywny, a więc to nie to... Kotka nadal bardzo mało jadła, jej stan się pogarszał. Weterynarz zdecydował się na operację - okazało się, że kicia w żołądku i jelitach miała sporo draceny... Nie wiedzieliśmy, że dracena jest rośliną toksyczną, a kicia bardzo lubiła sobie ją podgryzać... Kotka dostała Hepatil na wątrobę i syrop po operacji. Myśleliśmy, że to już koniec naszych problemów...
Niestety

Problem dalej występował, kici zapadły się boki, jednak górna część brzucha była dziwnie wydęta. Dodatkowo zauważyliśmy, że kotka za szybko oddycha... Boi się jeść, jest poddenerwowana, boi się każdego szmeru.
Pojechaliśmy do weterynarza znowu. Był inny. Wykonał rentgen klatki piersiowej, usg i zapadł wyrok. Prawdopodobnie HCM, kotka ma bardzo duże serce, bardzo duża ilość płynu w worku osierdziowym. Weterynarz zdecydował się na usunięcie wysięku. 2 strzykawy poszły - płyn koloru przezroczystego, jasny.
Kotka dostała furosemid oraz fortekor. Dziś w nocy nawet troszkę więcej zjadła, widać że oddycha zdecydowanie wolniej. Dzisiaj zjadła niewiele, boi się każdego szmeru, wszystkiego... jest taka smutna

Ja już nie wiem co mam robić. Czy to możliwe, że lekarz mógł się pomylić? Może to nie HCM?
Nie chcę żeby moja kotka odeszła... Weterynarz powiedział, że może umrzeć w każdej chwili.