Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
tajdzi pisze:Jak szczepionka białaczkowa - to najpierw koniecznie testy.
Pytanie, czy zamierzasz być domem tymczasowym?
Czy zamierzasz brać inne zwierzaki? Bo jak nie - to nie ma po co szczepić na białaczkę.
Bellemere pisze:Och, no też racja. Póki masz tylko Stevena i nie planujesz przygarniać innego kociaka, to tajdzi ma rację. Chyba nie ma sensu kłuć.
Eti pisze:Tak podczytuję sobie o tych szczepionkach, bo niedługo mnie też to czeka. A propos szczepionki przeciw białaczce - czytałam gdzieś, że to się robi w nogę, bo w razie powikłań i powstania nowotworu, można będzie nogę amputować. Czy to prawda, czy ja coś pomieszałam? Bo szczerze mówiąc wizja mojego kota bez nogi trochę mnie przeraziła, a też ma być kotem głównie domowym, a spacerującym jedynie na smyczy.
Btw, Steven śliczny, zresztą jak to maleństwa <3
PumaIM pisze:Oj, no przecież pracujemy nad Sylvanas, żeby wzięła kolegę/koleżankę dla Stevena![]()
Można na tę białaczkę szczepić profilaktycznie, a można poczekać na tego drugiego kotka i zanim się go wpuści do Stevena zrobić mu/jej wszystkie możliwe testy. Moje kocury były testowane i szczepione na szybkiego kiedy się okazało że mała kicia, z którą przyszły, ma białaczkę - ona została natychmiast odizolowana, dopóki nie zyskały odporności. Białaczki się tak łatwo nie łapie na szczęście, musi być kontakt bezpośredni - spanie razem, podgryzanie, jedzenie ze wspólnej miski.
Owszem, teraz się częściej robi szczepienia w nóżkę, bo czasami, dość rzadko ale jednak się zdarza (nie musi, ale może) mięsak poszczepienny - gdyby się zrobił na karku, musiałaby być bardzo poważna operacja, a gdyby się zdarzył złośliwy (znów nie musi, ale może), to zawsze lepiej, żeby kot stracił nogę niż życie. No ale to są czarne scenariusze. Na wściekliznę powinno się szczepić zwierzęta, które chodzą samopas i mogą gdzieś napotkać chorego zwierzaka - na smyczy raczej nikła szansa, a ja na przykład w takiej sytuacji (widząc podejrzanie zachowującego się psa czy jakiegoś lisa) raczej bym szybko złapała kota i w nogi, albo wręcz zasłoniła sobąU ludzi teraz zastrzyki przeciw wściekliźnie, te po ukąszeniu, już nie są takie inwazyjne jak kiedyś, niezbyt bolesne, tylko trochę to upierdliwe, bo parę tygodni nie można wychodzić na słońce.
Eti pisze:mam nadzieję, że mnie nie zjesz.
Eti pisze:Ale to rozumiem, że taka kocia białaczka to to jest zaraźliwe, a nie dostaje się tego hm... tak jak ludzkich nowotworów? Że po prostu się na to zachoruje? Przepraszam za roztrząsanie tu tego, mam nadzieję, że mnie nie zjesz.
Sylvanas pisze:Wczoraj byłam już tak zmęczona po całym dniu, chciałam się położyć, jednak mój kompan miał inny plan. Oprócz szaleństwa, pogryzania, drapania i biegania po wszystkim [jak słoń] Steven niechcący, ale jednak, rozniósł świeżo postawionego w kuwecie kupala na swoich łapach, pościeli i mojej piżamie. Musiał się umorusać przy zakopywaniu. Byłam tak zmęczona i nie miałam siły nic z tym już robić, ale wizja kota umorusanego w kupie śpiącego tuż przy moim nosie zreflektowała mnie. Tak więc zmienialiśmy jeszcze pościel, piżamę i szorowaliśmy łapki [Stevo nie oponował w ogóle, chociaż tyle], wyczyściliśmy kuwetę na cacy i wstawiliśmy pranko. Usnęłam na bite 2-3h jednak mój kot bardzo sprytnie mnie wybudzał pchając się na mnie i próbując zepchnąć mnie z poduszki, którą chyba postanowił sobie przywłaszczyć... Nie mogę mu jej oddać, bo to moja specjalna poduszka do spania na problemy z kręgosłupem, ale niestety inne poduchy nie podchodzą mu tak jak ta, cóż zrobić. O 5 rano oboje wstaliśmy, każy do swojej łazienki, po to żeby dospać do 6 i nakarmić bestię. Sączę kawę, a Stevo... śpi!
felin pisze:Sylvanas pisze:Wczoraj byłam już tak zmęczona po całym dniu, chciałam się położyć, jednak mój kompan miał inny plan. Oprócz szaleństwa, pogryzania, drapania i biegania po wszystkim [jak słoń] Steven niechcący, ale jednak, rozniósł świeżo postawionego w kuwecie kupala na swoich łapach, pościeli i mojej piżamie. Musiał się umorusać przy zakopywaniu. Byłam tak zmęczona i nie miałam siły nic z tym już robić, ale wizja kota umorusanego w kupie śpiącego tuż przy moim nosie zreflektowała mnie. Tak więc zmienialiśmy jeszcze pościel, piżamę i szorowaliśmy łapki [Stevo nie oponował w ogóle, chociaż tyle], wyczyściliśmy kuwetę na cacy i wstawiliśmy pranko. Usnęłam na bite 2-3h jednak mój kot bardzo sprytnie mnie wybudzał pchając się na mnie i próbując zepchnąć mnie z poduszki, którą chyba postanowił sobie przywłaszczyć... Nie mogę mu jej oddać, bo to moja specjalna poduszka do spania na problemy z kręgosłupem, ale niestety inne poduchy nie podchodzą mu tak jak ta, cóż zrobić. O 5 rano oboje wstaliśmy, każy do swojej łazienki, po to żeby dospać do 6 i nakarmić bestię. Sączę kawę, a Stevo... śpi!
Kupić drugą poduchę![]()
Ze mną dziś spali dwaj kocurowie - paranoja
felin pisze:Niestety, śpią grzecznie po obu stronach na wysokości pasa mniej więcej - zdechnąć można z gorąca; nie wspominając o komforcie spania, bo zajmują większość wyrka
Bellemere pisze:A to mały kradziej!małe kociaki lubią spać przy głowie, moja też tak miała. A najgorzej, kiedy jej się zachciało wtedy przeciągnąć z wystawionymi pazurkami - szramę na policzku miałam kilka dni, pytali się mnie, czy ten kot jest taki agresywny
A ta kupka na pościeli...biedna kocia pani!
Bellemere pisze:Ona też niby miała przycięte, ale co z tego
Luna nadal grzeczna, pije, je, śpi, potem lata po domu jak stuknięta. Nic nowego dzisiaj
A co do spania, to ja się zawsze uważałam za straszną wiercipiętę, ale okazuje się, że mój kot nie ma sobie równych! Miota się na wszystkie strony, zasypia po lewej, potem się budzi, miauczy, przeskakuje przeze mnie na prawą stronę i śpi dalej. Z jednej strony to dobrze, że już nie leży ze mną całą noc, tylko przychodzi dopiero nad ranem, bo inaczej nie przespałabym nawet kilku godzin
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 131 gości