Stan łapanki na razie bez zmian.
W środę wieczorem malec kręcił się pod oknem karmicielki. Nastawiłyśmy klatkę, ale zainteresowanie wykazywały tylko dorosłe podwórkowe kocury,
a maluch kluczył, podbiegał, ale jednak nie... cfffany chyba taki...
W końcu pobiegł za drogę, do kryjówki w stosie drewna.
Zaniosłam tam klatkę i poszłam po godzinie. Zjedzone tylko z pierwszej bazy. Posiedziałam jeszcze trochę, zapadła noc, i nic...
Wczoraj z kolei nie było łapania w ogóle. Ktoś doniósł karmicielce, że widział rozjechanego kociaka obok pobliskiej szosy
Podłamana, ale i zdziwiona, bo maluchy jeszcze tam się nie zapuszczały, poszłam sprawdzić pobocza.
Nigdzie nic, tylko mały kopczyk piachu, przykrywający ciało kociej matki, która zginęła tam niedawno...
Poszłyśmy więc pod drewutnię, a tam kotek biegał sobie w najlepsze. Ale przy grillu siedzieli też właściciele posesji.
Dali do zrozumienia, że nie życzą sobie już łapanek.
Niech ten kotek już tu zostanie. Krzywdy nikt tu kotom nie robi, nie przegania. Tutaj co roku żyje sobie kilka kotów.(Nikt wprawdzie nie wie, co z nimi się dzieje, ale kogo to obchodzi? Co roku są przecież nowe...)
Nikt też kotów tam nie dokarmia, nie zapewni cieplejszego schronienia na zimę. O leczeniu nie wspomnę.
Ostatniej jesieni kilka malutkich kociaków wyszło z ukrycia. Pan spojrzał w ich zaropiałe oczka, powiedział:
O, już nic z was nie będzie, biedakii poszedł sobie. Po kilku dniach zakopał martwe ciałka... Opowiedziano mi to, oczywiście, po czasie.
Jednym słowem: koty traktowane są jak element krajobrazu, tolerowane, ale nic więcej.
I jeszcze trzeba się cieszyć, że nie są np. trute, jak gdzie indziej...
W ogóle wysłuchałam wykładu o doborze naturalnym.
Kot ma sobie radzić, a jak nie, tym gorzej dla niego.
Przetrwają najsilniejsze jednostki i dzięki temu kolejne pokolenia będą coraz bardziej zdrowe i dorodne. I nie należy się w to mieszać.Ludzie skądinąd sympatyczni, nawet uczynni, pracowici, zaradni... żadni okrutnicy.
Ale kompletnie pozbawieni empatii wobec zwierząt. Nie mają też żadnego zwierzęcia domowego. Może to jest przyczyną?