Generalnie jest tak.
Zgodnie ze sztuką lekarską powinnam odrobaczyć na oba paskudztwa całą czwórkę.
Leczenie lamblii: 5 dni z rzędu, każdy kot dostaje fenbendazol, 2 tygidnie przerwy i znów 5 dni. Po 2 tygodniach badanie kału i jeśli jeszcze coś jest to znów powtarzać trzeba cykl obejmujący wszystkie koty razem mieszkające.
Podobnie z kokcydiami - z tym ze trzeba podawać lek przez 3 dni z rzędu, potem po 2 tygodsniach kolejne trzy dni, badanie kału kontrolne.
Obu tych leczeń nie można łączyć.
Koszt leczenia jednego kota osobno 50zł lamblie i 50zł kokcydia. Pisze orientacyjnie, ale z labmliami walczyłam w stadzie w listopadzie, a z kokcydiami jakieś niecałe dwa lata temu, więc mniej więcej wiem jak to wygląda. Może być jedynie drożej
Koszt badania kału w kkierunku lamblii i kokcydii - 50zł /kot.
Oprócz niewątpliwie wysokich kosztów jest jeszcze jedna kwestia - podanie leków. Oba są paskudne - fenbendazol mdławo-słono-gorzki, więc nie ma szans jakichkolwiek, nawet teoretycznych na podanie im tego w jedzeniu. Trzeba prosto do pyska.
-jak złapać dzikawe, nieobsługiwalne kociaki? całą czwrókę naraz 5 dni z rzędu?
Jak ktoś wie to proszę o sugestie, a najchętniej o realną, fizyczną pomoc.
Do tego wyjazd do lecznicy, pewnie czekanie w kolejce itp. Całe 5 dni właściwie wyjęte.
Inną opcję rozważam, na własne ryzyko. Moja wetka sie nie zgodzi na takie postępowanie, ale w końcu ja decyduję i boiorę za to odpowiedzialność.
Czyli: zrobić teraz, każdemu osobne badanie kału i liczyć na cud, ze któryś kociak będzie ujemny, może dwa, a moze trzy. I leczyć tylko te, które będą miały paskudztwo.
Jakie ryzyko?
-wszystkie będą zakażone więc 200zł pójdzie do śmieci
-ujemne nie leczone mogą się zarazić w trakcie leczenia więc i tak trzeba je będzie leczyć
Jaka korzyść?
-nie wszystkie trzeba łapać, wozić itp.
Nie wiem co zrobić. głowa mi pęka.