Magnolcia dorwała szlafrok mojej mamy, a że jest bardziej puchaty, to woli jego ugniatać (teraz obydwie jesteśmy bez ciepłego frotowego na rzecz kota - wokół pazurka nas sobie okręciła).
Ona śpi, a ja piszę - coś tu jest nie tak: to ona powinna rozrabiać, a ja spać

ale to przez to, że mi strachu napędziła: od rana nie sikała, ale za to jak poszła, to sikała jak tygrys (przy mieszankach BARFowych często tak jest, że spada częstość, a zwiększa się ilość i ciśnienie - tak jest dobrze; ona teraz umie cały dzień bez sikania, a w nocy nadrabia i wychodzi 2-3 razy na dobę w większej ilości; no i kupa się unormowała - już chodzi regularnie rano po trochę, czyli jelita się przyzwyczaiły do używania mięśni zamiast drażnienia błonnikiem, bo warzyw ma w mieszance 1% tylko, więc błonnika z lupą trzeba szukać, a trawy też maleńko skubie).
Mam wrażenie, że jakby ząbki jej nieco jaśnieją (ona bez problemu już żuje najtwardsze kawałki żołądków); tym razem nie chciało mi się kroić serc, żołądków i wątróbki - zblendowałam, a tylko mięso i błony z żołądków na kawałki... i się kotuś zbuntował, że taki sosik to be: zje, ale z bólem; ona nie chce mielonego, miksowanego czy cokolwiek tylko duże długie paski łatwe do złapania, bo sobie je gryzie sama (a ma czym - nawet wet powiedziała, że zęby to ona ma super i ma czym gryźć). No jakoś ten tydzień przeżyjemy, ale więcej tego błędu nie popełnię.
...