Wczorajsze przedpołudnie pod znakiem strachu i nerwów o Okruszka.
Waga spadła, zauważyłam lekkie wymioty i bardzo luźną qupkę.
Po konsultacji z wetem weszliśmy z antybiotykiem + mocne nawadnianie, a do pyśka Lakcid i coś na zatrzymanie sr...ki.
Od wczoraj traktuję mamine maluchy tak, jakby były bez mamy i regularnie je karmię.
Wydaje mi się, a właściwie po nocnych obserwacjach prawie jestem pewna, że mama ma dosyć karmienia a możliwe, że kończy jej się pokarm w ogóle.
Od wczoraj Bączek pięknie wsuwa zawartość tacek Kittena sam z miseczki, Pączuś po troszku chrupie chrupeczki ale mokrego sam nie rusza, najlepiej jak dostaje Conva strzykawką, a Okruszek je wyłącznie wciskanego mu Conva.
Zaczynałam od 2 cm kilka dni temu, a dzisiaj na oba posiłki zjadł już po 10 cm, więc mam nadzieję, że znowu się uda
Odkąd zaprogramowałam się na regularne karmienie bez zastanawiania się czy powinnam to robić, czy nie bo zaszkodzę, jest znacznie spokojniej, a maluchy są bardziej ożywione i silniejsze.
Mama czasem paca mnie łapą z pazurkami, ale generalnie pozwala robić z małymi wszystko.
W nocy po ostatnim karmieniu, jak jeszcze chwilę zostałam w pokoju i patrzyłam na kajtki, wstała sobie i pochodziła, wskoczyła na fotel i na parapet.
Na mnie tylko zerkała.
A to, że spokojnie zasypia kiedy ja zajmuję się maluchami, jest już na porządku dziennym.
Jednak maluchy z mamą mam pod opieką chyba ostatni raz, za dużo niepewności, obawy i trudności w podejmowaniu właściwej decyzji jak dla mnie
Mobilek i Staś wciąż już są bez gorączki, pięknie sami jedzą i bawią się, tylko Mobilek ciągle bardzo rzęzi
Cały czas chłopaki są na antybiotyku.
Orange się nie zaraziła, choć są ciągle razem.
HKloniki wydają się ok, oczka jeszcze zakraplam, ale też już coraz lepiej.
Szkoda mi tylko małej Heci, bo dziewczynka jest mocno wycofana i nieśmiała, a ja nie mam aż tyle czasu, ile potrzeba by było jej poświęcić, niestety
Kolorowe maluszki rosną, na mokre jedzonko rzucają się prawie z warkotem, muszę uważać otwierając przy karmieniu klatkę, żeby żadne z rozpędu nie wypadło -tak reagują na widok pełnych miseczek.
Dzisiaj troszkę problemów z jelitkami ma Jagódka, ale dostała probiotyk i Enterogel i mam nadzieję, że wszystko się wyprostuje.
W najbliższych dniach do domku jedzie Jeżynka, a w poniedziałek mamy spotkanie w sprawie innego kociaczka.
Babcia wciąż zajada się swoją dietą Renal z saszetek (tuńczyk lub kurczak, wołowina jest bee)
Kroplówek coraz bardziej nie lubi, choć wczoraj buczała tylko króciutko przy wbijaniu igły, potem była już zupełnie spokojna.
Ciągle ma momenty takiej swojej fajnej zabawy.
Felviczki mają wreszcie prawie bezbłędne oczka (ciii...).
Jest apetyt i dobry humorek, choć dla nich czasu też mam za mało...
Reszta, odkąd jest chłodniej, roznosi mieszkanie wszerz, wzdłuż i wzwyż
