
Wiecie jak to czasem na wyjazdach bywa... dopiero jak człowiek wróci i ma jeszcze trochę wolnego, to może odpocząć

Ciągle jakieś odwiedziny, do tego zwiedzanie, żeby mężowi Lubelszczyznę przybliżyć



Koty przywitały nas niesamowicie! Poprosiłam teściową, która się nimi opiekowała, żeby na nasze wejście zamknęła je w pokoju. To dało nam szansę na schowanie bagaży w innym pokoju, żeby to kotów nie rozpraszało i dopiero wtedy otworzyliśmy im drzwi i... na start one w te pędy i do salonu (tam zawsze chowają się pod narożnik jak obcy przychodzą), ale w połowie drogi chyba zaskoczyły i fru zwrot o 180 stopni i do nas... Bazyl nie mógł sobie darować i oczywiście musiał nam nieźle nawrzucać (3 długaśne miauuuuuuuu)... podobno podczas naszej nieobecności odezwał się tylko raz

Przez jakąś godzinę były trochę inne, takie bardziej dzikie, ale potem wszystko wróciło do normy... Bazyl towarzyszył mi podczas prysznica, łasił się jakby chciał nadrobić wszystkie minione dni, a zanim poszłam do łóżka one już tam czekały

Na razie tylko jedna fota z nagrodą, bo muszę jeszcze wszystko ogarnąć


w Kazimierzu nad Wisłą udało mi się trafić na te pająki co skaczą... kupiłam oczywiście, ale jeszcze im nie pokazałam, za dużo wrażeń
