» Śro sie 14, 2013 15:46
Re: Wawa- 4mczne, cętkowane kociaki, czy się oswoją?
Przepraszam, że zabiorę głos w sprawie kociej rodzinki. Przypadkowo trafiłam dzisiaj na ten wątek.
Marzenka mnie zna, tym którzy mnie nie znają powiem, że mam do czynienia wyłącznie z kotami dzikimi. Nigdy nie miałam w domu domowego, oswojonego kota.
Kilkanaście lat temu zabrałam z podwórka dorosłą kotkę i była u mnie przez 11 lat. Po jakiś dwóch latach dokarmiania na podwórku mogłam ją pogłaskać. Gdy ją zabrałam do domu ratując przed sąsiadem-oprawcą, stała się jeszcze bardziej dzika niż była, trwało to dość krótko, ale potem oswoiła się całkowicie, tyle że po ok. czterech latach. Odbyło się to niezwykle dziwnie. Do momentu, który opiszę za chwilę kotkę mogłam pogłaskać, ale tylko z tyłu. Musiała stać tyłem do mnie, aby w każdej chwili móc uciec do przodu. Pewnego dnia przyszła do mnie koleżanka, której nie znała, siedziałyśmy razem w pokoju, koleżanka na kanapie, ja na fotelu i kotka wskoczyła koleżance na kolana. Posiedziała chwilę i poszła. Od tego dnia stała się straszliwie miziastą kotką nie odstępującą mnie na krok. Dosłownie. Jakby ktoś w niej przekręcił magiczny kluczyk. Na kolana wskakiwała praktycznie wszystkim moim znajomym i rodzinie. Kochała mnie tak jak mnie jeszcze nikt w życiu nie kochał. Niestety odeszła za TM w wieku 17 lat.
W tej chwili mam w domu dwie dorosłe dzikie kotki i dwa młodsze dzikie koty, rodzeństwo które zabrałam do domu gdy miały 7 miesięcy.
W oswajaniu małych kotów były okresy regresu, wycofania i właściwie są do dzisiaj. Na przykład gdy się czegoś przestraszą. Może i te "Wasze" też się czegoś przestraszyły, stąd okresy wycofania.
Kilka tygodni temu wymieniono u mnie drzwi wejściowe do budynku. Mieszkam na parterze a drzwi bardzo głośno się zamykały. No i koty mi zdziczały. Mimo, że są u mnie już ponad dwa lata. Uciekały przede mną, były wycofane. Spowodowałam, że automaty zostały wyregulowane, będą zresztą wymienione. I koty powoli doszły do siebie.
Ogólnie rzecz biorąc - młode są trudne w podawaniu leków, właściwie mogę je podać tylko podstępem. Kot wskakuje mi na kolana, ale jest jednak ostrożny. Kotka jest bardziej ostrożna, od niedawna wskakuje do mnie na kanapę na mizianie, ale wciąż muszę i ja być ostrożna, żadnych gwałtowniejszych ruchów.
Z kolei na dwóch starych ani huki, ani burze ani inne tego typu rzeczy nie robią wrażenia. Może to życie na ulicy nauczyło je odróżniać odgłosy bezpieczne od niebezpiecznych.
Obie kotki są leciwe. Ale bardzo różne. Ta, która była ze mną bardziej "związana" na ulicy, nie ucieka gdy coś robię przy jej posłaniu, czy gdy podaję jedzenie, od czasu do czasu mogę ją pogłaskać. Druga natomiast, z którą miałam niewiele do czynienia ucieka nawet na gest zmierzający do wyciągnięcia ręki, choć muszę powiedzieć, że obserwuję leciutką poprawę. W październiku będą dwa lata gdy jest u mnie.
Dlaczego o tym tutaj piszę. Piszę po to, abyście panie miały na uwadze komu będziecie wyadoptowywać koty. Pewnie o tym wszystkim wiecie lepiej niż ja, ale na wszelki wypadek podzielę się moimi odczuciami i moim doświadczeniem. Muszą to być osoby wyjątkowo odpowiedzialne, które nie biorą kota po to aby sobie sprawić przyjemność, a po to by je ratować, by im pomóc. Bo koty żyjące wolno, same zresztą o tym wiecie mają krótki żywot. Statystyki mówią, że średni wiek ulicznego kota to około 4 lata. Może i tak jest, choć moje dwie są o wiele starsze, ale one żyły w cudownym ogrodzie i miały tam wspaniałe warunki. Praktycznie żadnych zagrożeń. Gdy te się pojawiły, widziałam jak ich stan się pogarsza i w obliczu zagrożeń prowadzących do utraty życia zabrałam je do domu.
Jedno co mogę powiedzieć, widzę w ich oczach wdzięczność i widzę, jak bardzo dla nich jest ważne poczucie bezpieczeństwa. Jak zatraciły ten stan ciągłego czuwania.
Jeśli znalazłby się ktoś taki jak ja, cierpliwy i kochający zwierzęta bezwarunkowo, dobrze byłoby aby mógł przygarnąć i Kornelię. Zapewniam Was, że ten miesiąc pobytu w warunkach bez zagrożeń z pewnością tkwi w jej kociej pamięci. A tu gdzie żyje teraz ma marne szanse na przeżycie.
Ja wierzę w to, że każdy dziki kot się oswoi, to jest tylko kwestia czasu. Może to potrwać nawet i wiele lat, ale ja już po tych dwóch latach widzę, że te koty są do mnie przywiązane, choć jednej do dzisiaj nie mogę dotknąć, drugą pogłaszczę od czasu do czasu, a dwa pozostałe już zrobiły się miziaste, może jeszcze nie tak całkiem do końca, ale jednak....
Marzenko, podaj mi proszę nr konta, mam drobne nadwyżki z mojego kociego bazarku, podzielę się z Tobą na rzecz kociego rodzeństwa.
I przepraszam, że się tak rozpisałam.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019