kwinta pisze:Aniado, a jak reaguje reszta kotów na Bolusia i jego odizolowanie ? Asystują mu po drugiej stronie krat ? Dotrzymują choruszkowi towarzystwa ?
Przecież dla nich to też niecodzienna sytuacja ...
Nie. Wystraszył ich wczoraj śmiertelnie. Nie wchodzą do pokoju. Poza Misiem. Miś był wczoraj od pierwszej chwili ufnie i pokojowo nastawiony. I gdy wtarabaniłyśmy Bolka do klatki, Misio zrobił coś, co całkiem rozbroiło Beatkę.
Podszedł do Bolusia niemal chyłkiem i - chyba w przekonaniu, że nikt go nie widzi - zaczął... trącać pacjenta grubiutką łapką. Miś bowiem nie jest wyzbyty pewnego zafascynowania sensacją i musiał sprawdzić, na ile Boluś jest jeszcze żywym Bolusiem.
Dziś zaś mało nie udusiłyśmy się pizzą. Siedzi sobie Misio i usiłuje kontemplować krajobraz za oknem. Nic z tego nie wychodzi, bo cały widok przysłania Misiaczkowi dumnie rozłożony na balkonie parasol Beatki. Tak, tak, żar się leje z nieba, deszczu nie było od tygodni, a u mnie parasol i to nie byle jaki! Zalany przez Bolusia, o czym nikt z zewnątrz nie wie i może się dziwić do upojenia. Tak więc siedzi Miś, wpatruje się w parasol i nagle...
O matko! Córko! Sąsiadko! O borze, borze szumiący!! - Miś odskoczył jak z katapulty, a my poplułyśmy się ze śmiechu.
Obok Misia bowiem usiadł Bolo i Miś śmiertelnie wystraszył się jego bandaży.
Jożo i Czesio po wczorajszych wyczynach Bolesława trzymają się od klatki z daleka, choć nie bały się, gdy spacerował.