A bo od rana taki trochę dzień z urwaniem głowy i w sumie teraz dopiero na spokojnie się z laptopem położyłam.
Nie, nie. Nic się nie dzieje z Kumisią.
Rano byłyśmy u weta. Bo dwie pchełki. No i nasze dziewczynki fiprex na kark (Cookie nic nie musi, bo ma obroże Bayer Foresto). Wet sobie w uszka zajrzał (tzn. nie sobie, a Kumiko), pogrzebał badylkiem, popatrzył pod mikroskopem, upewnił się, że świerzba nie ma i fiprex zaordynował. Zostawiłam u niego całą tę dokumentację, którą Dorciu przekazałaś, żeby sobie na spokojnie poczytał (pamiętasz o krwi mailem?). Poprosił o przyniesienie kupki, bo chce sobie pod mikroskopem obejrzeć. Więc będę kradła. Stwierdził, że mała po tym co przeszła, to jest już w świetnej kondycji. Jak powiedziałam, że jeszcze małą musimy przed sterylką odkarmić, to powiedział, że boi się, żebyśmy do ośmiu kilo nie doszły. Na "naszej" lecznicowej wadze waży równo 2 i pół kilograma.
Mama mówi, że jej się buźka zaokrągliła.
Kumisia dzisiaj miała świetny apetyt (i recovery, i conv, i chrupeczki, duuużo chrupeczek).
Dzisiaj się bawić zaczęła nową myszką, bo wczoraj jej kupiłyśmy taką szeleszczącą, bo ją szeleszczaki zainteresowały. No i z wielkim apetytem zjadła cielęcinkę na kolację.
Natomiast jest jeden ... hmmm ... problemik?
Ona na boczkach przestaje być czarna. Rudawa tym bardziej. Robi się fiołkowo-niebieska....
Nie, żeby nam to przeszkadzało, bo absolutnie nie, ale nie jestem pewna, czy będzie biało-czarna.
Zdjęcia jutro, bom uchetana.