Upał, upał matkoicórko jaki upał. Nawet ja, hebanołapalna i lubiąca ciepełko nie zaryzykowałam wywalenia gnatów na TO słońce.
Koty pokładają się po chacie. Lenistwo totalne. W okna żar się leje .Z dachu też żar do domu przenika. Czwarte piętro i okna od zachodu swoje robią. Za stara jestem by z uśmiechem na różanych usteczkach ten żar przetrzymać. Żal tylko hebena co na mnie blednie bom wysiłku nie włożyła w jego utrwalenie. Ale lata lecą osłabiając moją wytrzymałość. Nie tylko w tej sprawie.
Z małą Tami do weta po 17.Dzieci rankiem wyszalały się jak tylko troszkę chłodniej się zrobiło.
Mysia nie je sama. Nie musi. Fakt. Przyjdzie ,zaskrzeczy, o nogi się otrze, w miski zajrzy... I już siedzi na rączkach i popija drinki mięsne. Co prawda zjadła dziś deczko indora ugotowanego, drobno pokrojonego. I Mikuś zjadł i Tamunia zjadła, ale nie deczko tylko kilka deczek. Gdzie Tami zmieściła taką ilość pozostaje tajemnicą. Ja robiąca za cerbera broniącego mich dzieci, mocno się reszcie stada naraziłam. Trudno. Indor musiałby być wielkości średniego dinozaura by moje koty najadły się. I musiałby być po 0 złotych bym w gara dinozaura upchała.
Za to Tosia znalazła sobie pocieszenie. Już wiem, że to ona wychłeptuje z miseczki tłuszczyk.
TZ lubi wielce zdrową kiełbaskę z patelni. I równie wielce zdrowy boczuś i jajeczka. Smażoną cebulką też nie wzgardzi. Misz-maszem z powyższych składników też się do syci. Po obsmażeniu cudów wszelakich, zlewa za duży tłuszczyk w miseczkę celem dalszej jego konsumpcji np. z chlebusiem. Też zdrowe jedzenie, takie... gladiatorskie. Kto zna Janusza ten wie, że musi nad gladiatorstwem popracować. I to robi jedząc zdrowo.
Miseczka nie była ruszana i traktowana jako święty przedmiot w kuchni. Nikt tam nosa nie wsadzał. Dla mnie za mało tłuste danie, więc nie kusiłam się. Koty też uznawały jedynactwo użytkownika. Do jakiegoś czasu uznawały. Bo nastał czas strasznego odkrycia, że COŚ wyjada tłuszczyk o posmaku kiełbaski, z nuta boczku i goryczką cebulki. Prawie wojna, dochodzenie, pytania indywidulane... Nikt do zbrodni nie przyznał się. Alem Tosię przydybała jak zadowolona uszczkła troszkę z super miseczki. Nawet większe troszkę. Przydybałam raz i drugi. Nie powiedziałam kto jest winny. A po cholerę dziecko przesłuchaniami stresować. Miseczka zaczęła wjeżdżać do lodówki. Nareszcie.