
Skoro na niego leza to przeanalizuj miejsca ,gdzie byl .......moze to bedzie podpowiedz jak je zlapal
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Po prostu pewnie obce koty nie wchodzą Ci na teren.Monostra pisze:Biedny Puszek![]()
O tych dochodzących to myślałam o Comfortisie właśnie, czy nie można by dać w jedzeniu. Wiem, ze wszystkich kotów w okolicy się nie odpchli, ale może choć trochę by to dało.
U nas chyba nie ma tego środka, wszystkie linki jakie znalazłam były do zagranicznych stron. Szkoda, bo czasem łatwiej dać dziczkowi w jedzeniu.
Chichot losu swoją drogą. Moje koty wychodzą, a Wasze łapią pchły.
Paryski "garçon" w charakterystycznym fartuchu, opryskliwie odpowiadający klientom, od dawna cieszy się złą sławą tak we Francji, jak za granicą. A
Birfanka pisze:Co do kelnerow, to kluczowe jest rozroznienie pomiedzy kelnerem paryskim, a kelnerem francuskim![]()
Ale paryskich znam glownie z opisow Stephena Clarke![]()
(Anglik zamieszkaly w Paryzu, jego ksiazki "Merde!-rok w Paryzu" oraz przewodnikowy troche "Paryz na widelcu" sa cudne i usmialam sie przy nich niezle, choc jak czytalam co soczystsze urywki TZ-owi, to smial sie dosyc kwasno i mamrotal pod nosem cos o perfidnym Albionie- tylko z opiniami o Paryzanach sie zgadzal
). Sama ostatnio bylam dluzej w Paryzu w 1990 roku i nic mi sie specjalnie w oczy nie rzucilo, no ale bylam w tubylczym towarzystwie, moze dlatego? (bo Clarke twierdzi, ze paryscy kelnerzy tak traktuja cudzoziemcow, a juz glownie turystow-Paryzanie wiedza, jak z garçonami postepowac i problemow nie miewaja).
Co do kelnerow lyonskich i z Bugey, jakich tutaj widywalam i widuje, to wrednego zadnego nie spotkalam, a wiekszosc byla zdecydowanie sympatyczna
Użytkownicy przeglądający ten dział: pibon i 24 gości