Wrocilam, kota jako tako oswojona
No i teraz okazuje sie ze Bieska (imie nie od koloru, tylko od charakteru.....

), to cholera straszna. Moze i sie boi ludzia, chociaz moj TZ przywoluje ja
BOCZKIEM, moze i da sie ja na spiaco po brzuszku masowac (o yeah!), ale to przeciez diabel wcielony! Gania rezydentow z jednego kata w drugi, atakuje z nienacka, skacze na glowy i kopie, pierwsza zaczyna jesc, a jak trzymasz cos w rece (kocie kielbaski np.), to wali lapa (dobrze ze bez pazurow)...
Ze co?ze syczy?nie...to chyba mi w glowie cos syczalo na poczatku!nie syczy, grucha i wykonuje wspaniale bokobiegi (ogon szczotka oczywiscie). Nikt sie przed nia nie uchroni, ani nic....Bieska zamiast pic z akwarium, wsadza lapke PO LOKIEC, i miesza jak chochla w garze...
Mleczkins, pan na zamku wlancza sie w gonitwy, i 4 i pol kilo kota demoluje wszystko na swojej drodze. Corus, wymenczona po calym dniu, przychodzi spac do lozka na poduszke (co pierwszy raz sie zdarza....)
A Bieska...Bieska szaleje, przewraca drapak, gania wlasny ogon, jak juz nie ma kogo....
Wzielaby to footro i wlala jej w dupke, ale TZ mowi, ze w google nie wychodzi wynik :jak bic malego kotka w dupke, wiec daje jej spokoj.....