Tfu, tfu, tfu, ale spokojnie dni płyną u moich wolnożyjących...
Za dobry znak przyjmuję, że Oczuś i Faguś się jakoś dogadali. Już na siebie nie sycza, jedzą przy moich nogach, Faguś nie przegania Oczusia. mam nadzieje, ze się dogadają w jednej piwnicy.
Trochę trudniej moze być z Tygrynią, ktora się bardzo boi BurKota i jak tylko on się pokaże na horyzoncie (naprawdę w sporej odległości, w polu jej widzenia) natychmiast zwiewa. Jeśli już ktoś ma zwiać z piwnicy to BurKot a nie Tygrynia.
BurKot nie dość, ze mi się pokazuje to jeszcze gdy przyjdę póżniej a on jest bardzo głodny to miauczy wniebogłosy, w duecie z Oczusiem
Jedyna troska to brak szafirki od poóowy czerwca...

ciągle mam nadzieję, ze jeseinią wróci...
U Diabełków bywam rzadziej, ale kontrolnie wpadam. Nie chcą już jeść ani animondki, ani smili , zwłaszcza Senioreczka. Ale towarzystwo ma się dobrze, przybiegają z ogonami w górsze, nimc się złego nie dzieje więc jestem spokojna. Senioreczkę po raz pierwszy naprawdę wygłaskałam! Przedwczoraj. Sama nadstawiała łepek, po główce, za głowką, za uszkami, pod brodka, nawet po boczku. Stąd wiem, ze wygląda tak fatalnie bo ma mega kołtuny pod nowym futrem. Sama ich sobie nie usunie, a przeciez nikt jej nie wyczesze. Ona tak ma raz w roku - jakby zmieniała całe futro przy czym stare się jej kołtuni i częściowo odpada i na jego miejsce wyrasta nowe. To co nie odpadnie wygląda okropnie, nowe jest miłe w dotyku.
Łapa daje się głaskać już nie trylko podczas nakładania jedzenia czy w czasie zabawy, ale też tak po prostu, gdy stoi obok mnie.
