rastanja pisze:Aniada pisze:Dochodzi do siebie po głupim jasiu w lecznicy.
Jak smutno bez niego, jak pusto, jak żałośnie...
Gdy taka pustka w domu, wybacza się nawet te drogie polowania. Szkoda, że nie mieszkamy wszystkie w pobliżu.
Zorganizowałoby się jakieś komisyjne palenie szafki i odczynianie pecha!

Wszystko mu wybaczę. Pozwolę nawet - ale niezbyt często - spuścić w zabawie manto Misiowi.
Misiaczek też smutny i szuka Bola.
Wybaczę stroczyki, ba! nawet mu kupię takiego najdroższego w kwiaciarni i umieszczę w kryształowej osłonce, by sobie mógł zwalić.
Ufffff... No nic. Nie ma sensu lamentować. Znów włącza mi się myślenie - ma tylko mnie.
Małżonkowi nie chcą dać urlopu. Walczy. Najwcześniej będzie tu 15-ego, ale doktor mówi, że tyle czekać nie możemy. Dwa tygodnie i Boluś może okuleć na resztę życia.
A dziś w autobusie było nieźle. Cień miły na przystanku, chłodek. Bolusiński ułożył się w torbie na moim biodrze i
se oglądał ciężarówki. Przywieźli towar do sklepu, to
se chłopak popaczył, podumał, grzeczny był.
Wsiadamy, zajmujemy miejsce tak bardziej z tyłu. Bo ja dobrze wychowana jestem, co mam bliźnim przeszkadzać. Skasowałam bilecik dla siebie i dla Bolka, żeby nie było, że w torbie na gapę jedzie.
Ruszamy. Podróż miejskim trwa nawet ok. 40 minut. Bolusiński zaczyna się kręcić. Rozmiaukuje coraz donośniej, ale tylko wtedy, gdy stajemy na skrzyżowaniu lub przystanku. Bolutek chce jechać. Chce
paczeć na migający krajobraz. No i jedziemy. Kwadransik mija, Boluś szybko załapuje, że z przystanku autobus jednak rusza, więc już nie ma pretensji. Sobie leży, sobie obserwuje, normalnie sielanka by była, gdyby nie upał nieludzki. Ale Bolutek ma cień, więc jest spoko. Jest dobrze. Tak dobrze, że rozluźniony kotecek strzela klocka... Klocka-giganta. Klocka śmierdzącego w tym autobusie jak samo dno piekieł...
Duża zachowuje kamienną twarz. My?? A skądże. Z dworu zapewne.
I nagle do Bolusia dociera, że jego dorodny urobek spoczywa na samym środku torby, a więc on tapla sobie w nim a to łapki, a to ogonek... A Boluś jest czyścioszek. Boluś tego nie zniesie. Boluś protestuje. Boluś w urobkowych oparach jechał nie będzie.
Boluś zaczyna się DRZEĆ!!!
I tańczyć w torbie. I śmierdzieć tak, że ni piórem opisać, ni słowem opowiedzieć.
Wypadając z autobusu, otoczona jazgotem i smrodem, zrozumiałam, co to znaczy "być ściganym przez ludzkie spojrzenia".
Życie kociarza jest trudne. A ja mam tak g...e lato (vide historia Joża i jego piłki pod ogonem), że jak nie wygram w totka, to nie wiem...