» Pt sie 02, 2013 6:43
Re: Groszek FeLV+ pożegnanie [*]
U mnie Łaciatka vel Pokemon.. Przybył już jako mocno dorosły kot.. ja go przygarnęłam, opiekowałam się.. Z ojcem spał i czasem coś dobrego dostał od niego z kanapki, ale to jego pokochał miłością o jaką nikt kota by nie podejrzewał. Był wyjątkowy, ponadprzeciętny w tej miłości (zwykły, piękny krówek).. Życie się tak potoczyło, ze ojciec na stare już lata Łaciatki wyprowadził się i nie mógł go wziąć.. czego ten kot nie robił, by się w aucie przemycić do jego domu.. Serce mi rozrywało, gdy go wyciągałam z pod siedzenia auta, czy równie dziwnego miejsca.. Do końca, nawet, gdy był już bardzo stary, nie miał węchu, głównie spał, był z roku na rok, coraz mniej aktywny.. Do końca, gdy tylko ojciec był w domu zmieniał się w młodzika, ta energia, radość, gdy tylko rozpoznawał jego kroki na schodach, nie opuszczanie go na krok, aż do jego wyjazdu.. Na czas gdy ojciec był w domu, zmieniał się w młodzika.. Nie ten kot, nie kilkunastoletni staruszek, ale góra 4 letni młodzik.. Odszedł, dzwoniłam do ojca do pracy cały dzień, wiedziałam, ze coś jest nie tak (bez gwałtownych objawów), trzeba do weta, choć pewnie ten, któremu ówcześnie ufałam, nic by nie pomógł.. Ojciec przyjechał tuż po pracy, niestety kot odszedł 2 h wcześniej.. Dziś wiem, ze gdybym wtedy miała taką wiedzę jak teraz, może udałoby się coś jeszcze ugrać dla niego z życia (pewnie serce), ale i tak najbardziej mi żal, ze tego dnia nie był z swoim ukochanym panem.. Ojciec wie, ze nikt, człowiek, pies.. nigdy już tak go nie pokocha, jak ten kot. To naprawdę było coś wyjątkowego... Obserwowałam to niejako z boku, ale i tak zapadł mi w pamięć.. Dziś wspominam go z uśmiechem, szczególnie, gdy ktoś twierdzi, ze koty nie potrafią być wierne, kochać.. I z małą nutką żalu do siebie, ze wtedy niewiele wiedziałam, że jednak nie doczekał, aż jego pan wróci do domu, choć tyle.. Był już stary.. to łatwiejsze odejście.. ile udałoby się wywalczyć, pół roku, rok, mniej?
I w sumie nadal z nami jest... Ostatnio ojciec zatrzymał się na schodach i powiedział mi: zdawało mi się, że widziałem Łaciatkę... Nic dziwnego, pewnie i dziś chce być z nim.
O Groszku podczytywałam cichutko.. i bardzo mocno chciałam, by jednak wyszedł i z tego kryzysu, choć go nie znałam..
Asiu wierzę, że nadal jest, tylko już bez tych ziemskich trosk.. I mam nadzieje, ze kiedyś i Ty będziesz wspominać go z uśmiechem ... Choć wiem, ze jeszcze dużo czasu potrzeba... bo trudno zrozumieć, pogodzić się..
Tulę.