gattara pisze:Bru Femciu i ściupluteńkie Szczypioreczki
wyczuwam jakąś złośliwość


Witam Was wszystkie bardzo ślicznie.
Otóż wczoraj był u nas pożar. Wstawiłam wodę w czajniku i wyszłam z kuchni. Gdy wróciłam, na półce zlewozmywaka płonęła wielkim ogniem ściereczka kuchenna. Leżała za blisko kuchenki i zajęła się od gazu.
Dodam, że kuchnię od 13 lat mam całą w drewnie, które przez te wszystkie lata mocno wyschło. Gdyby płomień odrobinę sie przesunął, prawdopodobnie nie poradziłabym sobie.
To już trzeci podobny przypadek w moim życiu. Za pierwszym razem nie wyłączyłam gazu, płomień zgasł sam (bo był bardzo podkręcony), a gaz ulatniał się całą noc. Uratowało nas to, że zawsze śpimy przy uchylonym oknie, a w domu żadne drzwi się nie zamykają. Po obudzeniu poczułam tylko woń gazu i natychmiast zlokalizowałam źródło.
Za drugim razem wstawiłam olej do frytek, zadzwoniła koleżanka i zapomniałam. Gadałyśmy długo. Jak wpadłam do kuchni, garnek płonął, a jęzory ognia dochodziły do drewnianej ściany i okapu. Nie mam bladego pojęcia, skąd wiedziałam, że garnek natychmiast trzeba przykryć, a nie na przykład próbować do wody - do śmierci się nie dowiem. Ale faktycznie odruchowo trzasnęłam na garnek pokrywkę. Potem miałam tylko wielki kawał boazerii i sufitu do szorowania z czarnego osadu.
No i trzeci raz wczoraj.
Z pożarem nie byłoby problemu, bo spaliłaby się tylko kuchnia (za wejściem do kuchni już kompletnie niepalna glazura i terakota). Ale co by było, gdyby tam się znalazł któryś ze Szczypiorów? Nawet nie próbuje o tym myśleć.
Trudno jest mnie przestraszyć, ale wczoraj naprawdę aż mną telepało. Trzymałam potem całą futrzastą czwórkę, ściskałam kompletnie zdezorientowane koty i wyłam ze strachu.
Na szczęście już wszystko w porządku.