Do dzisiejszego ranka wszystko było dobrze. Koty jadły, bawiły się i spały rozwalone na środku przedpokoju lub łazienki
Ranek jak co dzień.
Nagle Boruta zaczął kasłać. Pierwsza myśl- wymiotuje. Pewnie kłaki

, albo coś zjadł. Jednak atak zamiast ustać nasilał. Kot zaczął biegać po pokoju, przewracać się z powodu tych swoich łap, oddychał coraz trudniej, prawie rzęził, a ślina mu kapała z pyszczka. Niekiedy miauczał przeraźliwie. Po paru minutach uspokoiło sę na tyle, że biedak leżał na podłodzę i charczał oddychając. Zanim się ubrałam i zebrałam zastąpiło drugie nasilenie. Znów rzęził, wył i starał uciekać. Po chwili znów względny spokój.
Nie sądziłam, że tak szybko będę korzystać z bliskości lecznicy

.
Zmachałam się pędząc do weta. Boruta już spokojnie leżał w transporterku.
Dostał zastrzyk przeciwwstrząsowy i antyalergiczny ułatwiejący oddychanie. Z racji, że ja w pracy, Boruta został w lecznicy, jakby było trzeba podadzą mu tlen. Ma zmiany osłuchowe także w płucach.
Co to może być?
Pewnie uczulenie. Przecież 1,5 doby temu przeprowadziłam go do mieszkania po remoncie. Wcześniej nic mu nie było, a teraz tak silna reakcja. Może pył z szlifowania ścian, może położony lakier, może farby???
Trzymajcie mocno kciuki by było lepiej.