Pierwszy – to szanowny Kacper
No cud-miód po prostu Drugi – to dość nieśmiały czarnuszek.
No i mieliśmy już kilka sąsiedzkich wizyt
Pewnego pięknego dnia patrzę – a u szczytu schodów za furtką balkonową siedzi Kacperek. Moje futra oczywiście zbaraniały. Pełna konsternacja.
No i tak sobie siedzą „wsystkie tsy”
Po paru minutach słyszę basowe „yyyyyyyyy”. Kacperek nic. Tym razem Romuch wyraził się jaśniej „yyyyyiiiiiiiiii” (przeszedł w wyższe tony
Patrzę na Romucha – a ten cały śmiertelnie zjeżony, ogon jak szczota. Wzięłam bohatera na ręce, chcąc pochwalić za godną postawę
A Czesio podczas całego zajścia poprzestał na tym, co umie najlepiej, czyli na wybałuszaniu się
P.S. Tak się zastanawiam – czy Romuch się kulturalnie przywitał, czy naurągał sąsiadowi?




Za co Maraszek biła Czesiulę aż przez kwadrans 


